Częstym w praktyce jest, że w skutek zaniedbań organizacyjnych nad matką dziecka, gdy istnieje zagrożenie powikłań ciąży i porodu oraz błędów sztuki lekarskiej, polegających na opóźnieniu porodu czy kontynuowanie porodu siłami natury mimo bezwzględnych wskazań do dokonania zabiegu cesarskiego cięcia, dziecko doznaje trwałego i nieodwracalnego ciężkiego kalectwa. Szkód tych można by uniknąć, gdyby nie zawinione postępowanie personelu medycznego poprzez wadliwą diagnozę czy brak szczególnej staranności, która w tych przypadkach zawsze jest wymagana. Pamiętajmy, że od lekarzy i pielęgniarek zawsze wymagano wyższej staranności, staranności znawców, staranności profesjonalistów.
Do obowiązków lekarzy oraz personelu medycznego należy podjęcie takiego sposobu postępowania (leczenia), które gwarantować powinno, przy zachowaniu aktualnego stanu wiedzy i zasad staranności, przewidywalny efekt w postaci wyleczenia, a przede wszystkim nie narażenie pacjentów na pogorszenie stanu zdrowia. Pojęcie bezprawności lekarzy należy rozumieć szeroko jako sprzeczność z obowiązującym porządkiem prawnym, przez który należy rozumieć nie tylko ustawodawstwo, ale również obowiązujące w społeczeństwie zasady współżycia społecznego; wśród nich mieści się przeprowadzanie zabiegów operacyjnych zgodnie ze sztuką lekarską i z najwyższą starannością wymaganą od profesjonalistów w zakresie medycyny.
Postępowanie personelu medycznego, związane z porodem, niezgodne z ogólnie przyjętym postępowaniem medycznym, jest bezprawne. Winą lekarza jest stosowanie zarzuconej metody leczenia, co powoduje szkodę lub ją powiększa. Lekarz może korzystać z dopuszczonych metod, co do których stosowania są spory, chyba że są mu dostępne środki o przydatności i skuteczności niekwestionowanej. Przede wszystkim powinien jednak stosować metody powszechnie uznane. Jakkolwiek bowiem metody leczenia ulegają ciągłemu doskonaleniu, nie można lekarzowi postawić zarzutu, że nie zastosował metody jeszcze niewypróbowanej. Jeżeli jednak stosowana metoda łączy się ze szczególnym ryzykiem dla pacjenta, a są inne metody o mniejszym ryzyku, lekarz powinien je stosować. Inną natomiast kwestią jest stosowanie błędnych metod leczenia, sprzecznych z wiedzą i sztuką medyczną w danym przypadku. Jest to wówczas wina lekarza, uzasadniająca odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną pacjentowi.
Przykładowe sprawy z naszej praktyki sądowej:
Zaniechanie u kobiety ciężarnej w dniu przyjęcia jej do szpitala z objawami mogącymi świadczyć o zagrożeniu płodu wykonania w trybie pilnym koniecznych badań, które stwarzałyby szanse na wcześniejsze wdrożenie stosownego postępowania medycznego, jest niezgodne z zasadami Kodeksu Etyki Lekarskiej i stanowi winę lekarza.
W tej sprawie matka małoletniego powoda Agnieszka S. będąca w 41. tygodniu ciąży została przyjęta do szpitala na oddział położniczo-ginekologiczny w godzinach porannych. Jej stan ogólny był dobry, jednakże zgłaszała brak ruchów płodu od dnia poprzedniego, co ją niepokoiło. Przeprowadzono badanie USG potwierdzające żywą ciążę i prawidłową ilość płynu owodniowego oraz trzykrotne badanie KTG, a w godz. wieczornych czwarte badanie KTG, podczas którego pielęgniarka zauważyła, że tętno płodu zaczęło się obniżać do ok. 110 uderzeń na minutę. W związku z tym Agnieszkę S. przewieziono natychmiast na salę porodową w celu wykonania cesarskiego cięcia. Powód urodził się z niewydolnością oddechową, niewydolnością krążenia, zamartwicą, posocznicą, wrodzonym zapaleniem płuc i hipotermią. Było to spowodowane niedotlenieniem płodu, wywołanym zaburzeniem krążenia pępowinowego na skutek owinięcia pępowiną wokół szyi i tułowia. Sąd na podstawie opinii biegłych ustalił, że w pozwanym szpitalu doszło do nieprawidłowości, a mianowicie zaniechania wykonania testu obciążeniowego oksytocyną (testu stresowego) w dniu przyjęcia do szpitala, a test ten planowano na dzień następny. Test ten jest bardzo prosty do wykonania, nie wymaga specjalistycznego sprzętu, polega na podaniu kroplówki z oksytocyną. Wykonanie tego badania mogło zdiagnozować zagrożenie zamartwicą i stwarzałoby szanse na wcześniejsze wdrożenie stosownego postępowania. Gdyby to stwierdzono i wykonano cesarskie cięcie, nie doszłoby do tak ciężkiej zamartwicy, istniałaby możliwość urodzenia dziecka bez cech zamartwicy. Do wewnątrzmacicznej zamartwicy płodu doszło w trakcie przygotowywania zespołu operacyjnego do zabiegu. Biegli stwierdzili, że wszystkie dolegliwości powódki wynikają z zaniedbania wykonania testu stresowego, to zaniechanie stanowi winę lekarza prowadzącego. W tym przypadku błąd diagnostyczny nie wynikał z braku wiedzy lekarza, lecz z braku staranności i przezorności. Lekarz popełnił dwa uchybienia: nie przeprowadził rutynowego testu i zlekceważył symptomy braku ruchów płodu.
——————————————————————————————————————————–
Dorota B. została przyjęta do pozwanego Szpitala w celu odbycia porodu po prawidłowym przebiegu ciąży. Ponieważ poród nie nastąpił w planowanym terminie, w siódmym dniu po jego upływie rozpoczęto wspomaganie akcji porodowej, co nie dało rezultatu i stan ten utrzymywał się, kiedy Dorota B. urodziła syna bez oznak życia. Dziecko było nieprzytomne, całkowicie wiotkie, nie oddychało, brak było akcji serca. W wyniku resuscytacji i reanimacji, po pięciu minutach serce dziecka zaczęło pracować, a po upływie około godziny pojawił się własny niewydolny oddech, dziecko było nadal nieprzytomne. Dziecko było sztucznie podtrzymywane przy życiu i leczone objawowo w związku z występującymi powikłaniami. Później pojawił się zanik tkanki mózgowej. Dziecko zmarło po 14 miesiącach życia. Sporządzona na potrzeby postępowania karnego, a dopuszczona jako dowód w niniejszej sprawie, opinia Instytutu Matki i Dziecka Kliniki Położnictwa i Ginekologii, wraz z opinią uzupełniającą przeprowadzoną w postępowaniu cywilnym, jednoznacznie wskazały, że poród został nieprawidłowo przeprowadzony przez lekarzy, gdyż nie przeprowadzono cesarskiego cięcia. Po śmierci dziecka jego rodzice wstąpili do procesu jako spadkobiercy.
Sąd Okręgowy uznał, że powództwo było uzasadnione. Dokonując oceny wysokości zadośćuczynienia, Sąd Okręgowy stwierdził, że dziecko zostało skrzywdzone ponad ludzką miarę. Nie mogło poznać, usłyszeć, zobaczyć i poczuć swoich rodziców, odebrano mu radość dzieciństwa, możliwość poznania świata, doznania miłości rodziców. Podczas życia było ciągle poddawane zabiegom medycznym powodującym cierpienie.Z tych względów Sąd Okręgowy uznał, że kwota 1 000 000 zł, obiektywnie wysoka, jest odpowiednią miarą zadośćuczynienia, a to, że przypadnie ono rodzicom zmarłego dziecka, nie ma znaczenia do oceny jego wysokości. Sąd nie podzielił zarzutu, że ciężka sytuacja finansowa pozwanego uzasadnia obniżenie zadośćuczynienia do kwoty 100 000 zł, do której pozwany uznał powództwo. Oceniając rozmiar doznanej krzywdy, trzeba zatem wziąć pod rozwagę całokształt okoliczności, w tym rozmiar cierpień fizycznych i psychicznych, ich nasilenie i czas trwania, nieodwracalność następstw wypadku (kalectwo, oszpecenie), rodzaj wykonywanej pracy, szanse na przyszłość, poczucie nieprzydatności społecznej, bezradność życiową oraz inne czynniki podobnej natury. Zadośćuczynienie pełni funkcję kompensacyjną, przyznana suma pieniężna ma bowiem stanowić przybliżony ekwiwalent poniesionej szkody niemajątkowej. Powinna ona wynagrodzić doznane cierpienia fizyczne i psychiczne, aby w ten sposób przynajmniej częściowo przywrócona została równowaga zachwiana na skutek popełnienia czynu niedozwolonego.
Roszczenie o zadośćuczynienie nie może być inne tylko dlatego, że poszkodowany zmarł w trakcie procesu. W przeciwnym razie o wysokości zadośćuczynienia decydowałaby okoliczność w zasadzie nieprzewidywalna, jaką jest chwila śmierci poszkodowanego przed uprawomocnieniem się wyroku albo jego uprawomocnieniu.
[spacer]
W przypadku jakichkolwiek pytań bądź wątpliwości, pozostajemy do Państwa dyspozycji. Prosimy przejść do zakładki kontakt.
Z wyrazami szacunku.