Podstawę odpowiedzialności szpitala czy lekarza stanowić będą przepisy art. 415 KC w zw. z art. 430 KC. Zgodnie z tym drugim przepisem „kto na własny rachunek powierza wykonanie czynności osobie, która przy wykonywaniu tej czynności podlega jego kierownictwu i ma obowiązek stosować się do jego wskazówek, ten jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną z winy tej osoby przy wykonywaniu powierzonej jej czynności”. Nie ulega wątpliwości, że za zawinione błędy personelu medycznego zatrudnionego w szpitalu odpowiedzialność cywilną ponosi zakład leczniczy. Lekarz, czy pielęgniarka, udzielający świadczeń zdrowotnych w związku z zatrudnieniem w zakładzie leczniczym nie ponosi indywidualnej odpowiedzialności za szkody wyrządzone pacjentom z winy nieumyślnej przy wykonywaniu czynności zawodowych. Odpowiedzialność w takim przypadku ponosi wyłącznie szpital. Zasada ta nie budzi większych wątpliwości w orzecznictwie sądowym. Sąd Najwyższy np. w wyroku z 13 grudnia 2007 r. (sygn.. I CSK 384/07) przyjął odpowiedzialność szpitala za zawiniony błąd diagnostyczny zatrudnionego w nim lekarza i podjęciu w związku z tym błędnej decyzji co do dalszego postępowania medycznego.
Szpital ponosi odpowiedzialność nie tylko za działanie personelu medycznego, ale także zaniechanie dokonania określonego świadczenia zdrowotnego, lub zwłokę w jego dokonaniu. Zaznaczyć przy tym trzeba, że w przypadku tzw. odpowiedzialności zastępczej szpitala za zatrudniony w nim personel medyczny, nie ma potrzeby wskazywania konkretnej osoby, której działanie, bądź zaniechanie z powodu braku należytej staranności, spowodowało powstanie szkody. Wystarczy wykazanie, że błędu, czy też niedbalstwa dopuściła się osoba wchodząca w skład zespołu pracowników szpitala (tzw. wina anonimowa, czy też bezimienna) – patrz np. wyrok Sądu Najwyższego z 21 listopada 1974 r., sygn.. II CR 638/74, OSPiKA 1975, poz. 108, wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 8 lutego 2006 r., sygn. I ACa 1131/05, wyrok Sądu Okręgowego w Lublinie z 4 kwietnia 2002 r. , sygn. I C656/99, PiM 2004/2. Podobnie Kinga Bączyk – Rozwadowska „Odpowiedzialność cywilna za szkody wyrządzone przy leczeniu – zarys wykładu”. UMK Toruń. W uchwale z 21 listopada 1967 r. Sąd Najwyższy stwierdził, że „imienne wskazanie sprawcy nie jest konieczne. Wystarcza ustalenie, że sprawcą jest organ zakładu pracy albo którykolwiek z jego pracowników bądź osoba, za której postępowanie zakład pracy jest odpowiedzialny w myśl art. 429 i 430 KC” (sygn. III PZP 34/67, OSNCP 1968, z. 6, poz. 94).
Dodać należy, że w tzw. procesach lekarskich nie wymaga się ustalenia związku przyczynowego w sposób absolutnie pewny. Sąd Najwyższy w wielu orzeczeniach podkreślał, że w sytuacjach w których chodzi o życie i zdrowie ludzkie nie można mówić o całkowitej pewności, lecz co najwyżej o wysokim stopniu prawdopodobieństwa faktu, że szkoda wynikła z określonego zdarzenia. Jeśli prawdopodobieństwo to zostanie wykazane, związek przyczynowy należy uznać za wykazany (patrz np. wyrok Sądu Najwyższego z 5 lipca 1967 r., I PR 74/67, OSN z 1968 r. poz. 26, wyrok Sądu Najwyższego z 13 czerwca 2000 r., V CKN 34/00, wyrok Sądu Najwyższego z 27 lutego 1998 r., II CKN, 625/97).
Można także mówić o winie własnej zakładu leczniczego (tzw. organizacyjnej). Szpital odpowiada bowiem m.in. za to, by zatrudniać odpowiednią liczbę personelu w stosunku do przebywających na oddziałach pacjentów, tak, by zapewnić im należytą i staranną opiekę. Należy pamiętać bowiem, że pacjenci znajdują się w zakładzie opieki zdrowotnej gdzie mogą oczekiwać na wzmożoną, np. w stosunku do warunków domowych, opiekę zdrowotną, która zapewni im polepszenie a nie pogorszenie ich stanu zdrowia, z tego tylko powodu, że poszczególne pielęgniarki mają pod opieką zbyt dużą liczbę pacjentów. Powszechnie znane są problemy polskiej służby zdrowia, nie usprawiedliwia to jednak kierownictw poszczególnych szpitali, w których zatrudnia się zbyt małą liczbę pracowników w stosunku do liczby przyjmowanych pacjentów, czy też wadliwie organizuje się ich dyżury.
Zgodnie z art. 4 ustawy „o zawodach lekarza i lekarza dentysty” z 5 grudnia 1996 r. lekarz ma obowiązek wykonywać zawód, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością. Z opisanym obowiązkiem lekarza skorelowane jest prawo pacjenta do uzyskania świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej ( art. 19 ustawy z dnia 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej, t.j. Dz.U. z 2007 r. Nr 14, poz. 89 ze zm.). Od lekarzy wymaga się staranności wyższej niż przeciętna, z uwagi na przedmiot ich działań, którym jest człowiek a skutki ewentualnego błędu mogą być nieodwracalne (patrz. np. Małgorzata Serwach. „Odpowiedzialność cywilna zakładów opieki zdrowotnej na tle planowanej komercjalizacji”. Łódzki Uniwersytet Medyczny, wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 11 października 2013 r., sygn. akt I ACa 898/13, biuletyn Orzeczeń SA we Wrocławiu,wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 9 marca 2001 r. I ACa 124/01). „Należyta staranność w stosunku do lekarzy powinna być rozumiana jako obiektywnie istniejący wzorzec postępowania obowiązujący każdego lekarza w tym samym stopniu. W literaturze, na podstawie analizy orzecznictwa sądowego, twierdzi się, że musi to być jednak staranność wysokiego stopnia, oznaczająca, że powstanie wypadku czy innego ujemnego dla pacjenta zdarzenia wyrządzającego mu szkodę było nie do uniknięcia nawet przez najbardziej przezornego, starannego i kwalifikowanego lekarza (wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 12 kwietnia 2017 r., sygn. akt I ACa 1327/16, Biuletyn Orzeczeń SA w Łodzi). Wymaga się od lekarza staranności wyższej niż przeciętna, określana jako „staranność znawców”(patrz – glosa do wyroku SN z dnia 10 lutego 2010 r., V CSK 287/09 (w:) M. Nesterowicz, Prawo medyczne. Komentarze i glosy do orzeczeń sądowych, WK 2017). „Od lekarza oczekuje się zachowania staranności, ocenianej pod kątem określonego wzorca, standardu postępowania, przy przyjęciu kryterium wysokiego poziomu przeciętnej staranności każdego lekarza, jako jego staranności zawodowej. Przy ocenie postępowania lekarza należy też mieć na względzie uzasadnione oczekiwanie nie narażenia pacjenta na pogorszenie stanu zdrowia, przydatny może być również test oparty na pytaniu, czy niekorzystnego skutku można było uniknąć oraz czy lekarz w danym przypadku powinien był i mógł zrobić więcej (lepiej)” –wyrok Sądu Najwyższego z dnia 18 stycznia 2013 r., IV CSK 431/12. Chodzi tu o wysoki poziom przeciętnej staranności każdego lekarza jako staranności zawodowej ( art. 355 § 2 KC) i według tej przeciętnej ocenianie konkretnego zachowania (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 lutego 2010 r., V CSK 287/09).
Zgodnie z treścią art. 445 § 1 KC. w zw. z art. 444 § 1 zd. 1 KC. w razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia, sąd może przyznać poszkodowanemu odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę. Chodzi tu o krzywdę ujmowaną jako cierpienie fizyczne (ból i inne dolegliwości) oraz cierpienie psychiczne (ujemne uczucia przeżywane w związku z cierpieniami fizycznymi lub następstwami uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia). Zadośćuczynienie obejmuje cierpienia zarówno już doznane, jak i te, które wystąpią w przyszłości. Ma więc ono charakter całościowy i powinno stanowić rekompensatę za całą krzywdę doznaną przez poszkodowanego. Przepisy kodeksu cywilnego nie zawierają żadnych kryteriów, jakie należy uwzględnić przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia pieniężnego, jednakże judykatura wskazuje kryteria, którymi należy się kierować przy ustalaniu tej wysokości. Zadośćuczynienie z art. 445 § 1 KC. ma charakter kompensacyjny, a o jego rozmiarze powinien decydować w zasadzie rozmiar doznanej krzywdy, tj. stopień cierpień psychicznych i fizycznych, ich intensywność, czas trwania, nieodwracalność następstwa zdarzenia (por. wyrok SN z 15.07.1977 r., IV CR 244/97, L.). Ponadto zadośćuczynienie nie może stanowić zapłaty symbolicznej, ale również niewspółmiernej. Przy określaniu wysokości zadośćuczynienia należy wziąć pod uwagę całokształt okoliczności sprawy, zadośćuczynienie bowiem ma na celu naprawienie krzywd niematerialnych, więc trudno je wymierzyć i jego wysokość zależy od każdego, indywidualnego przypadku. Sąd ustalając wysokość zadośćuczynienia, uwzględnia również uszczerbek na zdrowiu, jednakże jest to tylko jeden z elementów tego ustalania, bowiem o wysokości zadośćuczynienia decyduje szereg czynników, nie tylko związanych z wielkością uszczerbku na zdrowiu.
Przepis art. 444 § 2 KC stanowi, że jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej renty. Wymienione następstwa powinny mieć charakter trwały (co nie oznacza, że nieodwracalny). Każda z tych okoliczności może stanowić samodzielną podstawę zasądzenia renty, jednakże konieczną przesłanką jest powstanie szkody bądź to w postaci zwiększenia wydatków, bądź to zmniejszenia dochodów. Renta przewidziana w art. 444 KC nie ma charakteru alimentacyjnego, lecz wyłącznie odszkodowawczy i przesłanką jej ustalenia nie może być koszt utrzymania osoby poszkodowanej, ale wyłącznie odszkodowanie za utratę zdolności do pracy (za utratę zarobków) oraz odszkodowanie za zwiększenie się potrzeb poszkodowanego na skutek wyrządzenia mu szkody na zdrowiu (tak Sąd Najwyższy w wyroku z 20 grudnia 1977 roku., IV CR 486/77). „Przyznanie renty z tytułu zwiększonych potrzeb na podstawie art. 444 § 2 KC nie jest uzależnione od wykazania, że poszkodowany te potrzeby faktycznie zaspokaja i ponosi związane z tym wydatki. Do przyznania renty z tego tytułu wystarcza samo istnienie zwiększonych potrzeb jako następstwa czynu niedozwolonego” (por. wyrok SN z 11 marca 1976 r., IV CR 50/76, LexisNexis nr 301141, OSNCP 1977, nr 1, poz. 11).
Sprawa sądowa opracowana przez Kancelarię
Matka powódki, będąca z nią w ciąży, dnia 6 stycznia. została przyjęta na oddział (…) Szpitala Miejskiego w R., a po badaniu została skierowana na Oddział (…). Dnia 7 stycznia w godzinach ok. 22.00 oraz 23.00 została zbadana ginekologicznie przez lekarz W. W. (1), otrzymując zalecenie na częste skurcze i udanie się na spoczynek nocny. Podała, że w godzinach od 23.00 do 4.45 nikt z personelu szpitalnego nie przyszedł do A. C. (2). Około 4.40 inna pacjenta przebywająca na sali z matką powódki zgłosiła pielęgniarce zły stan zdrowia A. C. (2), około 4.50 przewieziono matkę powódki na blok porodowy, gdzie wykonano badanie i podłączono aparat KTG, podano tlen i podłączono kroplówkę naskurczową. Około 5 20 przybył lekarz J. K. (1), który wykonał badanie, przebił pęcherze płodowy, zalecił parcie, a następnie napierał łokciem na górną część brzucha pacjentki aż do wypchnięcia dziecka na zewnątrz, co nastąpiło ok. 5 30. Wskazała, że podczas porodu okazało się, że powódka znajdowała się w ułożeniu potylicowo – tylnym. Otrzymała 1/3/5/5 punktów w skali APGAR; funkcje życiowe przywrócono dzięki akcji reanimacyjnej. Następnie została przeniesiona na Oddział (…) z rozpoznaniem zamartwicy okołoporodowej, a następnie przekazana do Kliniki (…) (…) Szpitala (…) w Z.. Rozpoznano zespół niedotleniowo – niedokrwienny, zaburzenia ośrodkowej koordynacji nerwowej stopnia IV, przewlekłą niewydolność oddechową, nawracające zakażenie dróg oddechowych, masywny zanik korowo – podkorowy. Do czasu wniesienia pozwu powódka była cały czas hospitalizowana. Powódka podniosła, że żądana kwota zadośćuczynienia jest adekwatna do stanu jej zdrowia, stopnia jej kalectwa i całkowitego braku szans na widoki powodzenia na przyszłość.
Podstawowym zaniedbaniem medycznym w przedmiotowej sprawie był brak nadzoru nad rodzącą w godzinach nocnych od 23.37 do 4.57 dnia 08.01. Sytuacja, która rozwinęła się po godzinie 4.57, cały dramatyzm tej sytuacji – niezawinione nierozpoznanie nieprawidłowego na sali porodowej ułożenia główki, wynikający z tego przedłużony poród, który w tym przypadku skutkował głębokim niedotlenieniem, z dużym prawdopodobieństwem byłoby możliwe do uniknięcia, gdyby wdrożono obserwację rodzącej w godzinach nocnych. Należało uczulić personel średni do czujnego nadzorowania pozostawionej w oddziale patologii ciąży rodzącej pacjentki. Przyjęcie postawy wyczekującej przez lekarzy położników było zasadne, ale pod pewnymi warunkami, których nie spełniono. Biegli stanowczo podkreślili, iż nie bez powodu odbyły się dwa późnowieczorne badania położnicze. Odbyły się, ponieważ rodząca zgłaszała personelowi dolegliwości bólowe. Brak też wytłumaczenia dla niewykonania zapisu kartograficznego obok przeprowadzanych badań położniczych. Lekarze dyżurni badali dwukrotnie pacjentkę zdecydowanie zgłaszającą, że utrzymują się dolegliwości bólowe podbrzusza. W przypadku gdyby ciężarna zdecydowanie negowała nasilenie dolegliwości, obserwację w kierunku porodu można by było uznać za negatywną. Obserwacja w kierunku porodu nie polega jedynie na zapewnieniu spokoju w godzinach nocnych, a w przypadku rodzącej przyjęto właśnie taką postawę. Ze względu na stresogenny wpływ na płód skurczów macicy (stresowy „test oksytocynowy”) należało chociaż regularnie osłuchiwać tętno płodu, a już najlepiej trzeba było wykonywać chociaż okresowe zapisy KTG. Takie postępowanie dawało duże szanse wcześniejszego wychwycenia nieprawidłowości, w tym także przeprowadzenia klinicznego badania wewnętrznego u rodzącej i ustalenia nieprawidłowego ułożenia dziecka przed wystąpieniem niedotlenienia, a co za tym idzie przeprowadzenia cięcia cesarskiego zanim doszło do takiego niedotlenienia oraz zaawansowania akcji porodowej, które w praktyce uniemożliwiało już wykonanie zabiegu cięcia cesarskiego.
Odnosząc się do wywodzonej przez pozwaną kwestii braku sygnalizacji rodzącej o zaczynającej się akcji porodowej, należy za biegłymi wskazać, iż rodząca dosłownie przyjęła ogólne zalecenia lekarskie – jako niedoświadczona pierworódka. A. C. (3) zgłaszała jednak już wcześniej utrzymujące się dolegliwości bólowe podbrzusza, co skutkowało dwoma nocnymi badaniami. Jednak wówczas nie przeprowadzono badania KTG i wysłano pacjentkę na odpoczynek nocny pomimo odczuwania przez nią dolegliwości skurczowych. Każdy skurcz mięśnia macicy jest przejściowym niedotlenieniem dla jednostki maciczno łożyskowej w mechanizmie zaciśnięcia naczyń doprowadzających do niej tlenioną krew. Stąd tak ważne jest, co wielokrotnie powtarzali biegli, monitorowanie tętna płodu w przypadku regularnie powtarzających się coraz silniejszych napięć macicy. Personel medyczny w godzinach nocnych od 23.37 do 4.57 dnia 08.01. miał obowiązek dochowania należytej staranności i zapewnienia należytej opieki . Powinien był minimum co dwie, trzy godziny podejść do pacjentki, najlepiej zbadać, a przynajmniej zapytać o samopoczucie i objawy i gdyby pacjentka negowała nasilanie dolegliwości pozwolić jej dalej odpoczywać. Położna na dyżurze miała obowiązek czuwać nad pacjentką i informować lekarza o każdej zmianie jej stanu ogólnego. A. C. (2) przebywała w szpitalu na oddziale patologii ciąży, co mogło dawać jej poczucie , że jest pod staranną i fachową opieką medyczną na czas porodu. A. C. (2) sygnalizowała dolegliwości bólowe i ściśle zastosowała się do zaleceń danych jej przez lekarza, mierzyła częstotliwość skurczów i czekała, aż będą występowały co 3 minuty. Tymczasem w oparciu o brak sygnalizacji przez A. C. (2) dolegliwości strona pozwana konstruuje zarzut przyczynienia matki do zaistniałego zdarzenia, co zważywszy na wskazany przez biegłych brak elementu zawinienia, jak i okoliczność, iż poszkodowaną jest małoletnia O. C. (1) nie stanowi przyczynienia w rozumieniu art. 362 KC, a tym samym nie stanowi podstawy obniżenia zadośćuczynienia należnego małoletniej powódce. Brak nadzoru nad rodzącą w godzinach nocnych od 23.37 do 4.57 dnia 08.01. stanowi zaniechanie pozostające w związku przyczynowym z dramatycznym przebiegiem porodu, a w konsekwencji głębokiego niedotlenia małoletniej O.. Ścisłe przestrzeganie przez rodząca zaleceń lekarskich co do odstępów między skurczami nie umniejsza wagi zaniedbania we wskazanym wyżej nadzorze i zaniechania wykonania badań KTG.
O. C. (1) urodziła się w ciężkiej zamartwicy, na co wskazuje punktacja w skali Apgar oraz obraz kliniczny w postaci ciężkich zaburzeń stanu neurologicznego, którego opis znajdujemy w dokumentacji z pierwszych dób życia dziecka. W dostępnej dokumentacji medycznej brak jest danych wskazujących na inne niż niedotlenienie okołoporodowe tło ciężkiego stanu O. C. (1). Stan kliniczny po urodzeniu i dalsze obserwacje kliniczne są charakterystyczne dla obrazu ciężkiego niedotlenienia okołoporodowego. W ocenie biegłych brak było również podstaw do przyjęcia, by stan zdrowia matki powódki A. C. (2) mógł mieć wpływ na wystąpienie niedotlenienia O. C. (1).
Zaniechanie było przyczyną stanowiącą w łańcuchu zdarzeń początkowe ogniwo, z którym należy łączyć skutek w postaci szkody. Należy przy tym uwypuklić ponownie, iż w sytuacjach gdy chodzi o życie lub zdrowie ludzkie nie można mówić o całkowitej pewności, lecz co najwyżej o wysokim stopniu prawdopodobieństwa faktu, iż szkoda wynikła z określonego zdarzenia. Tym samym jeśli chodzi o zdrowie ludzkie z reguły uznaje się przyczynowość zaniechania nie tylko w przypadku ustalenia, że podjęcie określonych działań, których zaniechano, wyłączyłoby powstanie szkody, ale także wówczas, gdy zmniejszyłoby prawdopodobieństwo jej wystąpienia. Ze względu na to, iż przebieg zdarzeń ma charakter hipotetyczny, nie wymaga się jednoznacznego stwierdzenia, że gdyby podjęto nakazane działanie, szkoda z całą pewnością nie wystąpiłaby. Biegli dokonują analizy całościowej przebiegu porodu, łącznie z poprzedzającą hospitalizacją i wyraźnie wskazują na konkretne zaniechania, które z dużą dozą prawdopodobieństwa pozwoliły uniknąć tragicznego finału na sali porodowej. Należało zachować wymaganą staranność i wcześniej wykryć potylicowe tylne czyli nieprawidłowe ułożenie dziecka, gdy główka była w próżni, a także należało podejść w nocy do pacjentki, bo wówczas stałoby się jasne, że pacjenta rodzi, ma mocne skurcze, należało wykonać badanie KTG, które pozwoliłoby lub ułatwiłoby wykrycie domniemanego czynnika podstawowego. Ustalenie jednej z tych nieprawidłowości, okoliczności, jednego z tych czynników, których niewykrycie stanowi zaniechanie jak i wyraz braku staranności personelu medycznego, z dużą dozą prawdopodobieństwa wyłączyłoby powstanie szkody i pozwoliło na podjęcie adekwatnych czynności medycznych w stosownym czasie.
Na tym tle należy wskazać również na kwestię domniemanego czynnika podstawowego. Biegli wskazali, że mógł zaistnieć jakiś domniemany czynnik podstawowy, który już przed rodzeniem się główki płodu spowodował deficyt tlenowy i znaczne niedotlenienie rodzącego się płodu. Zaniechanie badań lekarskich uniemożliwiło jednakże rozpoznanie takiego czynnika. Nie wykonano testu oksytocynowego. Od 24.00 nie monitorowano tętna płodu. Brak nadzoru nad rodzącą A. C. (2) w godzinach nocnych od 23.37 do 4.57 dnia 08.01. stanowił zaniedbanie medyczne. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że rozpoznanie domniemanego czynnika podstawowego, które było możliwe jeszcze w godzinach nocnych, pozwoliłoby na podjęcie decyzji odmiennego dalszego prowadzenia porodu, np. rozwiązania w drodze cięcia cesarskiego. Następstwem zaniedbania było urodzenie się O. C. (1) w stanie ciężkiej zamartwicy okołoporodowej. Personel medyczny nie zachował wymaganej staranności przez co nie rozpoznano postępu porodu, ułożenia dziecka, jak i możliwych innych czynników (w tym domniemanego czynnika podstawowego), przy czym już sam przebieg porodu oraz nieprawidłowe ułożenie płodu wpłynęły na stan niedotlenienia dziecka. Brak staranności personelu medycznego i zaniechanie przeprowadzenia badań nie pozwoliło na wykrycie ewentualnych innych czynników (obok ułożenia dziecka i przebiegu porodu, które są pewne), a ich wykrycie możliwe jeszcze w godzinach nocnych, pozwoliłoby wówczas na podjęcie działania adekwatnego do poczynionych ustaleń.
Nie sposób zaakceptować stanowiska pozwanej, które sprowadza się do tego, że ze względu na następstwa uszkodzenia centralnego układu nerwowego, mimo bardzo znacznych uszkodzeń, poszkodowana miałaby nie doznać krzywdy, gdyż ze względu na te następstwa miałaby być niezdolna do odczuwania cierpienia fizycznego i psychicznego albo odczuwałaby je w stopniu mniejszym ze względu na właściwości ciała i umysłu będące skutkiem naruszenia jej dobra osobistego w postaci zdrowia. Cierpienia O. C. (1), wywołane następstwami zaniechań personelu medycznego, były ogromne. Dalsza dokumentacja medyczna oraz zeznania lekarza specjalisty anestezjologa i intensywnej terapii oddziału, na którym O. została przeniesiona bezpośrednio po urodzeniu i pozostała do śmierci, świadczy o ogromnych następstwach uszkodzenia mózgu małoletniej powódki oraz o tym, że choć z punktu widzenia medycznego nie jest możliwa ocena jej cierpień fizycznych i psychicznych, również są one ogromne. O. C. (1) już bezpośrednio przez porodem, jak i w chwili porodu, poddawana była niepotrzebnym cierpieniom fizycznym i psychicznym, możliwym do uniknięcia w przypadku prawidłowego nadzoru nad rodząca matką. Od urodzenia się stan zdrowia małoletniej był krytyczny, a później stabilny ciężki w kierunku pogarszania się. Z powodu stanu drgawkowego i licznych bezdechów dziecko wymagało intubacji i wentylacji mechanicznej z przyczyn neurologicznych. Dalsze kilkakrotne próby rezygnacji z wentylacji mechanicznej okazały się nieskuteczne. Skutkiem zaniechania personelu medycznego było uszkodzenie mózgu, wywołujące następstwa fizyczne i psychiczne (umysłowe). Nie była w stanie funkcjonować poza odziałem intensywnej terapii dziecięcej. Jej stan kliniczny w kolejnych latach życia był niezmiennie ciężki w kierunku pogarszania się. Wymagała wszechstronnej i wzmożonej opieki medycznej we wszelkich czynnościach życiowych. Nie poruszała się, nie miała świadomości, nie nawiązywała żadnego kontaktu z otoczeniem, wymagała zabezpieczenia powiek przed zbyt długim otwarciem. Stwierdzono zaburzenia ośrodkowej koordynacji nerwowej 4 stopnia, od kwietnia 2007 r. została zaopatrzona w tracheostomię, a od sierpnia 2011 r. w gastrostomię PEG.
Małoletnia cierpiała na przewlekłą niewydolność oddychania i nawracające zakażenia dróg oddechowych, a także schorzenia związane z naruszeniem ciągłości tkanek z powodu tracheostomii i innych zabiegów. Wszystkie negatywne konsekwencje nieprawidłowo przeprowadzonego porodu występowały od początku jej życia i nie ustąpiły. Trwały przez niemal sześć lat do śmierci dziecka. Oznaczają jednocześnie, że małoletnia była pozbawiona tego, czego zdrowy człowiek doznaje w życiu osobistym, społecznym przez wszystkie etapy życia. Wymagając hospitalizacji na oddziale intensywne terapii pozbawiona typowych przeżyć dzieciństwa, możliwości nawiązywania kontaktów z rodziną, rówieśnikami, zabawy właściwej dzieciom zdrowym. Dotyczyło to wszystkich kolejnych etapów życia oraz wszystkiego tego, co wymaga sprawnego ciała i umysłu. Przez całe życie była zmuszona przebywać na oddziale klinicznym pod wzmożoną opieką medyczną z uwagi na niezdolność do samodzielnego oddychania, przyjmowania pokarmów i płynów. Została, jak wskazano, poddana zabiegowi tracheostomii i następnie gastrostomii. Jej uzależnienie od osób z otoczenia było zupełne. Wegetatywny stan dziecka od chwili urodzenia, rozwój dziecka pod ścisłą kontrolą specjalistycznego oddziału w sposób oczywisty pozbawiło dziecka tych wszystkich przeżyć i doznań, na jakie miałaby szansę, gdyby nie następstwa nieprawidłowo przeprowadzonego porodu, we wszelkich aspektach życia. Wszystko to wpływa przecież na rozmiar krzywdy O. C. (1), która taki stan znosić musiała niemal 6 lat życia. Naprowadzone już okoliczności sprawy prowadzą do wniosku o ogromie krzywdy, jakiej doznała małoletnia powódka. Pamiętać też trzeba o tym, że w procesie idzie o jedno z najbardziej wartościowych dóbr osobistych człowieka – zdrowie. Przecież O. C. (1), a następnie jej spadkobiercy domagają się zadośćuczynienia pieniężnego właśnie z uwagi na naruszenie tego dobra. Poziom krzywdy małoletniej powódki wywołanej naruszeniem tego dobra osobistego oraz następstwami jego naruszenia wyznacza rozmiar zadośćuczynienia. Inaczej mówiąc, nie może być tak, by ogromna krzywda miała być kompensowana nieodpowiednią sumą pieniężną, zaniżoną względem rozmiaru krzywdy i rangi naruszonego dobra osobistego. Odnosząc się do podniesionej w toku procesu przez pozwaną kwestii zamożność społeczeństwa, jako kryterium wysokości zadośćuczynienia, w aktualnych warunkach społecznych i ekonomicznych nie da się obronić stanowiska, że ma mieć wypływ na rozstrzygnięcie o zadośćuczynieniu. W sprawie idzie o konkretną osobę i jej krzywdę, nie zaś o wyznaczanie jej sytuacji życiowej przez odniesienie do zróżnicowanego ekonomicznie społeczeństwa. Nie ma też jakiegokolwiek znaczenia dla określenia odpowiedniej sumy pieniężnej tytułem zadośćuczynienia to, że kwota zadośćuczynienia została zasądzona na rzecz spadkobierców poszkodowanej. Wszystko powyższe przemawia za uznaniem, że zadośćuczynienie w zasądzonej kwocie po 500.000 zł na każdego z rodziców uwzględnia okoliczności konkretnego przypadku i jest odpowiednie. Wyrok Sądu Okręgowego w Gliwicach – I Wydział Cywilny z dnia 5 września 2017 r. I C 204/13
W przypadku jakichkolwiek pytań bądź wątpliwości w zakresie błędu medycznego lekarza albo szpitala, odszkodowania czy zadośćuczynienia pozostajemy do Państwa dyspozycji.
Z wyrazami szacunku.