Twoja sprawa o odszkodowanie za błąd medyczny jest już wystarczająco stresująca. Nie powinieneś rozbijać banku tylko po to, aby upewnić się, że jesteś chroniony

Odszkodowanie za zakażenie gronkowcem złocistym poprzez wenflon w szpitalu

Odpowiedzialność placówki medycznej może być oparta na zasadzie odpowiedzialności deliktowej z art. 415 KC i 416 KC, jeżeli podczas leczenia w pozwanej placówce służby zdrowia wskutek popełnionych zaniedbań bądź w wyniku tzw. „winy organizacyjnej” – niezapewnienia pacjentowi bezpieczeństwa pobytu, niezapewnienia właściwych warunków leczenia, właściwego sprzętu, właściwego i wykwalifikowanego personelu dojdzie do szkody (zob. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 lipca 1998 r., I CKN 786/97, PiM 1999/3/133; wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z dnia 26 czerwca 1992 r., I ACr 254/92, OSA 1993/3/21). W takiej sytuacji, zgodnie z treścią art. 6 KC na stronie powodowej ciąży obowiązek wykazania przesłanek tej odpowiedzialności, a więc wspomnianej winy w organizacji, powstania szkody oraz związku przyczynowego pomiędzy powstałą szkodą a zawinionym działaniem lub zaniechaniem pozwanego w sferze organizacyjnej. W przypadku natomiast błędu medycznego przesłanki odpowiedzialności placówki medycznej na podstawie art. 430 KC w zw. z art. 415 KC, które musi również wykazać powód to wyrządzenie szkody przez personel medyczny, zawinione działanie lub zaniechanie tego personelu, normalny związek przyczynowy pomiędzy tym działaniem lub zaniechaniem a wyrządzoną szkodą oraz wyrządzenie szkody przy wykonywaniu powierzonej czynności, przy czym do przypisania odpowiedzialności odszkodowawczej wystarczy choćby najmniejszy stopień winy (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 3 czerwca 2014 r., I ACa 1494/13, wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 17 października 2013 r., I ACa 594/13). Powołany przepis statuuje odpowiedzialność z tytułu czynu niedozwolonego za szkody wyrządzone osobie trzeciej przez podwładnego z jego winy.

Zaznaczenia wymaga, że sama placówka medyczna ponosi odpowiedzialność w przypadku winy podwładnego, rozumianej zgodnie z treścią art. 415 KC i nie jest wymagane wykazanie przez poszkodowanego winy po stronie placówki medycznej, gdyż odpowiada ona na zasadzie ryzyka w sposób bezwzględny, wyłączający możliwość ekskulpacji. Przyjęcie odpowiedzialności podmiotu leczniczego na podstawie powyższego przepisu wymaga więc uprzedniego stwierdzenia, iż jego pracownik wyrządził szkodę w sposób zawiniony i odpowiada z tego tytułu na zasadach ogólnych (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 26 stycznia 2011 r., sygn. akt IV CSK 308/10, OSNC z 2011 r. Nr 10, poz. 116). Podwładnym w rozumieniu art. 430 KC jest członek personelu medycznego jednostki, w tym także lekarz, czy ratownik medyczny, który mimo daleko posuniętej samodzielności w zakresie wyboru sposobów leczenia pacjenta jest podmiotem podlegającym kierownictwu organizacyjnemu zakładu opieki zdrowotnej, a także ma obowiązek stosowania się do jego wskazówek w zakresie organizacji pracy. Wina podwładnego jest natomiast przesłanką odpowiedzialności pozwanego na podstawie art. 430 KC, przy czym ustawa nie uzależnia tej odpowiedzialności od konkretnego stopnia winy lub jej przypisania poszczególnym członkom personelu pozwanego (wina bezimienna). Wystarczy wykazanie, choćby na podstawie domniemania faktycznego, że miało miejsce zawinione naruszenie zasad i standardów postępowania z pacjentem przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych, aby uznać, że zakład opieki zdrowotnej (obecnie podmiot leczniczy) ponosi odpowiedzialność za szkody doznane przez pacjenta (wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 18 marca 2013 r., sygn. akt I A Ca 852/12). Placówka lecznicza ponosi więc odpowiedzialność za szkodę wyrządzona przez jej personel, którego zachowanie musi być obiektywnie bezprawne i subiektywnie zawinione, gdyż obowiązkiem całego personelu strony pozwanej jest dołożenie należytej staranności w leczeniu każdego pacjenta (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 lutego 2010 r., sygn. akt V CSK 287/09, oraz wyrok Sądu Najwyższego z dnia 18 stycznia 2013 r., sygn. akt IV CSK 431/12).

W orzecznictwie i doktrynie wyrażane jest zapatrywanie, że ustalenie przyczyny utraty lub pogorszenia zdrowia nie jest z reguły możliwe w sposób absolutnie pewny i dlatego wystarczy określenie z dużą dozą prawdopodobieństwa istnienia takiego związku (zob. m.in. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 17 czerwca 1969 r., II CR 165/69, OSPiKA 1970/7-8, z dnia 4 listopada 2005 r., V CK 182/05, wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 17 stycznia 2006 r., I ACa 1983/04).

Na ten ugruntowany już od dawna nurt poglądów w judykaturze, zgodnie z którym w przypadku tego typu procesów i roszczeń dla przesądzenia istnienia związku przyczynowego konieczne jest dostatecznie wysokie prawdopodobieństwo, iż do szkody doszło w pozwanej placówce medycznej, zwrócił uwagę sąd odwoławczy. W pełni racjonalne pozostaje zresztą założenie, które przyświeca tej zasadzie, gdyż w tego rodzaju sprawach na ogół nie jest praktycznie możliwe stwierdzenie z całkowitą pewnością, że przyczynę szkody stanowiło konkretne zdarzenie. Dopuszczalne jest zatem ustalenie tego faktu na podstawie dowodów pośrednich, o ile zachodzi wysokie prawdopodobieństwo jego zajścia (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 21 marca 1997 r., I ACa 107/97, Wokanda 1998/7/34). W wyroku z dnia 13 czerwca 2000 r. (V CKN 34/00) Sąd Najwyższy stwierdził, iż wykazanie znacznego prawdopodobieństwa związku przyczynowego między określonymi działaniami szpitala a stanem zdrowia chorego pozwala zatem przyjąć, że powód spełnił obowiązek wynikający z art. 6 KC. W tego rodzaju sprawach szczególnego znaczenia nabiera instytucja domniemania faktycznego – art. 231 KPC (vide: wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28 września 2005 r., I CK 114/05).

W procesach odszkodowawczych lekarskich sąd może, po rozważeniu całokształtu okoliczności sprawy, poprzestać na ustaleniu odpowiednio wysokiego stopnia prawdopodobieństwa pomiędzy działaniem (zaniechaniem) sprawcy a powstałą szkodą (por. m.in. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 23 października 2002 r., II CKN 1185/00, z dnia 24 maja 2005 r., V CSK 654/04, z dnia 26 listopada 1998 r., III CKN 4/98, z dnia 17 października 2007 r., II CSK 285/07, z dnia 17 listopada 2010 r., CSK 467/10, z dnia 4 kwietnia 2012 r., CSK 402/11, czy z dnia 8 maja 2014 r., V CSK 353/13). Taki bowiem dowód pewności – ze względu na specyfikę procesów medycznych – często nie jest możliwy do przeprowadzenia.

W razie uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia, sąd może przyznać poszkodowanemu zadośćuczynienie w granicach doznanej przez niego krzywdy, przy czym winno być ono „odpowiednie”. Wysokość zadośćuczynienia ustalana jest w oparciu o zasadę miarkowania, która wyraża się w uwzględnianiu wszystkich okoliczności i skutków doznanego uszczerbku zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Nie można tracić z pola widzenia tego, że podstawową rolą zadośćuczynienia jest funkcja kompensacyjna. Ma ono wynagrodzić doznaną krzywdę, wobec czego przy uwzględnieniu wszystkich jej aspektów w odniesieniu indywidualnie do konkretnego poszkodowanego, świadczenie to nie może mieć znaczenia tylko symbolicznego, ale nie będąc odszkodowaniem, powinno mieć odczuwalną wartość ekonomiczną, utrzymaną jednak w rozsądnych granicach (por. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 6 lutego 2015 r., II CSL 334/14, oraz z dnia 19 grudnia 2012 r., II CSK 265/12). Wysokość zadośćuczynienia nie powinna być bowiem nadmierna w stosunku do doznanej krzywdy i aktualnych stosunków majątkowych społeczeństwa (vide wyrok Sądu Najwyższego z dnia 26 lutego 1962 r., 4 CR 902/61, OSNC 1963/105; wyrok Sądu Najwyższego z dnia 24 czerwca 1965 r., I PR 203/65).

O ile niewątpliwie rozmiar trwałego uszczerbku na zdrowiu ma znaczenie przy określaniu zakresu krzywdy poszkodowanego, a co za tym idzie, wysokości kwoty przyznanej tytułem słusznego zadośćuczynienia, to jednak w orzecznictwie zgodnie przyjmuje się, iż okoliczność ta ma znaczenie jedynie pomocnicze. Brak jest podstaw do tego, by przyjmować, że kształtowanie wysokości zadośćuczynienia winno się odbywać w oparciu o procentowy trwały uszczerbek na zdrowiu doznany przez poszkodowanego, ten bowiem nie determinuje w żaden sposób zakresu doznanej krzywdy, ani w sensie czasowym ani rozmiar doznanych cierpień (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 23 kwietnia 2014 r., I ACa 1395/13, wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 24 lipca 2013 r., I ACa 715/13). Poza wszelką bowiem wątpliwością, to rozmiar krzywdy i cierpienia jakiego doznał poszkodowany, a nie procentowy trwały uszczerbek na jego zdrowiu, ma kluczowe znaczenia dla wymiaru przyznanego zadośćuczynienia.

Co wymaga podkreślenia, określenie wysokości odpowiedniego zadośćuczynienia stanowi istotne uprawnienie sądu merytorycznie rozstrzygającego sprawę, który dokonuje wszechstronnej oceny okoliczności sprawy, a korygowanie przez sąd odwoławczy wysokości zasądzonego już zadośćuczynienia uzasadnione jest tylko wówczas, gdy przy uwzględnieniu wszystkich okoliczności sprawy mających wpływ na jego wysokość, jest ono niewspółmiernie nieodpowiednie, jako rażąco wygórowane lub rażąco niskie (vide: wyrok Sądu Najwyższego z dnia 9 lipca 1970 r., III PRN 39/70; wyrok SN z dnia 15 lutego 2006 r., IV CK 384/05; wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 24 czerwca 2014 r., I ACa 269/14; wyrok SA w Łodzi z dnia 27 sierpnia 2014 r., I ACa 359/14). Innymi słowy, jedynie rażąca dysproporcja świadczeń albo pominięcie przy orzekaniu o zadośćuczynieniu istotnych okoliczności, które powinny być uwzględnione przez sąd jako wpływające na jego wysokość może stanowić podstawę do jego zmiany.

Sprawa sądowa opracowana przez Kancelarię

W pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych, około godz. 22 K. K. poczuł ból w klatce piersiowej. Ból się pogłębiał i córka poszkodowanego A. K. wraz ze swoim partnerem zawiozła go na pogotowie ratunkowe w M.. Po wstępnych badaniach i z podejrzeniem choroby wieńcowej podjęto decyzję o przewiezieniu powoda do szpitala w B.. W drodze do szpitala, w której nie uczestniczyła już A. K., w godz. 22.45-22.58 w karetce pogotowia powód był zaopatrywany przez zespół (…) Stacji Pogotowia Ratunkowego w M. Postanowiono o podaniu powodowi dożylnie leku przeciwbólowego K. Sanitariusz przygotowując się do założenia powodowi wenflonu założył na ręce gumowe rękawice, wyjęte z kieszeni spodni. Sanitariusz jednokrotnie spryskał miejsce wkłucia przedramienia lewego środkiem dezynfekującym, założył sterylny, wyjęty z opakowania wenflon, a następnie wprowadził lek. W miejscu wkłucia powód poczuł dotkliwe pieczenie. Powodowi podano podczas transportu tlen. Wystawiono skierowanie do Szpitala na Oddział Wewnętrzny z rozpoznaniem ”Stenocardia. Morbus ischaemicus cordis susp. Hypertonia. Bóle nasilają się przy wysiłku. W dniu dzisiejszym epizod bólowy- silny ból w ok. przedsercowej. RR 150/100. Tętno 80/min. K. 1 amp. Iv.”.

Przyjęto powoda na Oddział Wewnętrzny SPZOZ Szpitala Powiatowego w B. z rozpoznaniem dolegliwości dławicowe – wieńcowe. Po przybyciu do szpitala w B. powód miał w dalszym ciągu założony wenflon. Rano nie stwierdzono gorączki. Tego dnia rano ręka w miejscu wkłucia zaczęła czerwienieć, puchnąć, od rana zaczęła w miejscu wkłucia pojawiać się zgrubienie. Przez założony wenflon podano powodowi kroplówkę i lekarstwa. Pod wieczór ręka w okolicach założenia wenflonu obrzmiała, zgrubienie osiągnęło rozmiar orzecha włoskiego, o czym powód zgłosił pielęgniarce, która natychmiast wenflon wyjęła i powiadomiła lekarza. Wenflon założono na drugą rękę.

Powód został wypisany do domu z gojącym się naciekiem w formie resorpcji i gojenia, zalecono kontynuację antybiotykoterapii, kontrola w POZ. Zgrubienie powoli wchłaniało się, ale podczas wypisywania powód w dalszym ciągu istniało. Powód został poinformowany przez lekarzy, że samo zejdzie i nic nie trzeba z tym robić.

Po wyjściu ze szpitala powód przebywał około 2 tygodni na zwolnieniu lekarskim. Po wyjściu ze szpitala, już po tygodniu zaczęły go boleć plecy. Powrócił do pracy, ale czuł się źle, przy zginaniu się odczuwał ból pleców na odcinku lędźwiowym. Pracował w systemie zmianowych 12-12-48 h. tj. dwa dni po 12 godzin i następnie 48 godzin wolne. Czuł się coraz gorzej. Dostał duszności i wyższej temperatury do 40 st. Rano wezwano pogotowie. Lekarz dyżurujący zalecił podanie dożylnie ketonalu, sanitariusz używając rękawiczek gumowych założył wenflon na lewą rękę, zakleił i tym samy wacikiem, którym dezynfekował miejsce wkłucia wenflonu wytarł z podłogi wacikiem krew, która trysnęła z żyły powoda. Następnie nie zmieniając rękawiczki podał lekarstwo do wenflonu. Duszności ustąpiły, ale dolegliwości bólowe nasiliły się. Zalecono konsultację z neurologiem.

Sąd uznał, że zasadniczą kwestią w ustaleniu podstaw odpowiedzialności pozwanych jest ustalenie przesłanek ich odpowiedzialności określonych w art. 445 KC, zaś w realiach niemniejszej sprawy ustalenia sprowadzają się do wykazania, czy rzeczywiście powód poniósł szkodę i w jakim rozmiarze, ocena czy zdarzenie, na które powołuje się powód tj. dokonany zabieg przez sanitariusza podczas transportu w karetce pogotowia w postaci założenia wenflonu oraz iniekcji ketanolu wykonany został nieprawidłowo, co doprowadziło do zakażenia bakterią gronkowca złocistego i dalej, czy ze zdarzeniem tym należy łączyć powstałe u powoda zapalenie kręgosłupa. Sąd stwierdził, że odpowiedzialność ubezpieczyciela (…) S.A. w W. oparta jest o treść art. 822 § 1 i 4 KC.

Opierając się na twierdzeniach biegłych sądowych, Sąd Okręgowy uznał, iż biegli wypowiadający się w sprawie nie ustalili ze 100% pewnością, iż do zakażenia gronkowcem rzeczywiście doszło podczas przeprowadzania zabiegu zakładania wenflonu oraz iniekcji ketanolu, jednakże w ocenie sądu szereg pobocznych okoliczności ustalonych w sprawie (poszlakowych) wskazuje na taką właśnie genezę przedmiotowego zakażenia. Sąd wskazał, że w sporządzonej opinii biegli wskazali, że do zakażenia gronkowcem złocistym (w aspekcie nacieku zapalnego lewej kończyny górnej, ropnia pozatwardówkowego (nadtwardówkowego) kanału kręgowego, ropnego zapalenia kręgosłupa) może dojść poprzez nieprawidłowe, niehigieniczne dokonanie iniekcji dożylnej i przyczyną ropnego zapalenia kręgosłupa często są stany zapalne skóry okolicy kręgosłupa (np. czyrak), interwencje zabiegowe w okolicy kręgosłupa (operacje, znieczulenie, blokady). Sąd wskazał, że biegli sądowi wyrazili również pogląd, iż wykonanie u powoda w karetce pogotowia wkłucia dożylnego z użyciem wenflonu i podaniem leku K. mogło doprowadzić do zakażenia poszkodowanego gronkowcem złocistym, a następnie powstania ropnego zapalenia kręgosłupa, zaś trudności w wykonaniu wkłucia mogły zwiększyć to narażenie. W ocenie Sądu I instancji teza, iż do zarażenia gronkowcem doszło w trakcie iniekcji okazała się najbardziej prawdopodobna i sąd meriti uznał, że nie da się jej obalić innymi dowodami, czy też twierdzeniem, że do takiego zakażenia mogło dojść również w innych sytuacjach, nawet przy prawidłowo wykonanym zabiegu iniekcji leku.

Sąd Okręgowy dokonał analizy materiału dowodowego sprawy i uznał, iż wenflon został usunięty z powodu wystąpienia obrzęku i narośli. Sąd dokonał też analizy zapisów dokumentacji medycznej, w tym z karty gorączkowej, uwzględnił fakt, że powód nie miał żadnych innych zabiegów z przerwaniem powłok skóry i w konsekwencji uznał, że jedynym rozsądnym wytłumaczeniem faktu obrzęku ręki, zaczerwienienia, zagorączkowania i bólu jest stan zapalny toczący się w obrębie przedramienia. Z tych względów w ocenie sądu meriti było wysoce prawdopodobne, że to właśnie zakażenie wywołane zostało gronkowcem złocistym, który pomimo zagojenia się rany, zejścia narośli i obrzęku spowodował dalsze ropne zakażenie kręgosłupa.

Sąd stwierdził, że naciek zapalny jest odczynem miejscowym, a u powoda nie występowały inne schorzenia, inne zakażenia, które mogłyby spowodować powstanie nacieku zapalnego w obrębie kończyny lewej górnej. Sąd I instancji stwierdził, że skoro zatem doszło u powoda do nacieku zapalnego w wyniku założenia wenflonu w karetce pogotowia, a nie stwierdzono w badaniu, czy został on wywołany gronkowcem złocistym, to trudno doszukiwać się innych potencjalnych możliwości zakażenia gronkowcem, tym bardziej że żadnych innych okoliczności wskazujących na zakażenie nie mogło być, skoro ból i stan zapalny rozwinęły od chwili, gdy powód znalazł się w karetce do około późnych godzin wieczornych, gdy był już w szpitalu. Sąd uznał, że silny ból, jakiego powód doświadczył podczas wkłuwania wenflonu oraz pieczenie, które utrzymywało się od momentu wkłucia wskazują, iż wtedy właśnie został rozpoczęty proces zapalny.

Sąd Okręgowy stwierdził też, że warunki założenia wenflonu w karetce pogotowia są dużo trudniejsze niż w szpitalu, gdyż pojazd jest w ruchu, występują silne drgania i przeciążenia wpływające na niestabilność podejmowanych ruchów, co zdecydowanie zwiększa prawdopodobieństwo zainfekowania jałowego sprzętu, a jak podali biegli warunkiem prawidłowo założonego wenflonu jest bezdotykowe wkładanie leku po zdezynfekowaniu miejsca wkłucia i założeniu wenflonu. W ocenie sądu I instancji na okoliczność wystąpienia zakażenia powoda w karetce pogotowia nie bez znaczenia pozostawało to, iż sanitariusz w trakcie wykonywania zabiegu iniekcji korzystał z jednorazowych rękawic, które wyjął z kieszeni, co mogło przyczynić się do spowodowania infekcji.

Sąd stwierdził, że wprawdzie rękawice gumowe mają ochronić sanitariusza przed wydzielinami pacjenta i nie zawsze chronią pacjenta przed zakażeniem, to jednak uznał, że nie można przyjąć, iż w tym względzie sanitariusza nie obowiązują odpowiednie zasady higieny. W ocenie Sądu przyjąć należało, że istnieje normalne następstwo pomiędzy dotknięciem wenflonu brudną rękawiczką czy tylko niesterylną wyjętą z kieszeni spodni, a stanem zapalnym. Sytuacja ta uruchomiła proces zapalny, który rozwijał się w dalszych dniach. Sąd dodał, że lekarze uznali, że ponieważ podane powodowi antybiotyki zadziałały, to można powoda wypisać do domu. Jednak w ocenie sądu był to jedynie stan zawieszenia procesu zapalnego na czas działania antybiotyku i po trzech dniach po powrocie do domu proces ten proces ten uderzył ze zdwojoną siłą. Lekarze w przychodni w M. nie mogli zdiagnozować schorzenia i dopiero działanie lekarza rodzinnego i jego osobiste zaangażowanie i interwencja w szpitalu spowodowała, że szybko udzielono powodowi pomocy.

Sąd Okręgowy dodał także, iż nawet gdyby przyjąć niepewny termin rozpoczęcia procesu zapalnego, to przy drugiej interwencji pogotowia sanitariusz złamał podstawowe zasady aseptyki podając lek ketanol przez wenflon po uprzednim wytarciu z podłogi krwi, przy użyciu tej samej rękawicy. Sąd uznał, że działanie takie jest niezgodne z procedurą, a okoliczność ta świadczy o poziomie przygotowania pracowników pogotowia do świadczenia usług medycznych i potwierdza, iż mogą tam występować problemy z prawidłowym zakładaniem wenflonów.

Dlatego też Sąd I instancji przyjął, że o ile nie ma jednoznacznych dowodów wskazujących na zakażenie powoda w karetce pogotowia, czy też w Szpitalu Powiatowym w B., to skoro do zakażenia rzeczywiście doszło, a miały miejsce dwa epizody z zakładaniem powodowi wenflonu, przy czym drugi epizod był już w ostrym stadium choroby, to niewątpliwie właśnie pierwsze założenie wenflonu doprowadziło do zakażenia powoda gronkowcem złocistym. Proces ten dopiero się rozrósł w późniejszym czasie, a jego powikłanie okazało się dla powoda bardzo poważne.

Sąd podkreślił także, że skoro pozwani podnoszą, iż miały miejsce inne okoliczności w ramach których mogło dojść do zakażenia niż te, które podaje powód, to winni na tę okoliczność przeprowadzić dowód, czemu nie sprostali. Dlatego wobec braku jakichkolwiek innych sytuacji w tym czasie związanych z leczeniem powoda Sąd meriti uznał, że jedyną rozsądną tezą jest przyjęcie właśnie zakażenia powoda w karetce pogotowia. Sąd nie podzielił w tym miejscu opinii biegłych, gdzie zmieniają oni swoją ocenę prawdopodobieństwa wywołania zakażenia założeniem wenflonu na inną, z tego tylko względu, że w dokumentacji lekarskiej szpitala uznali zapis o wyjęciu wenflonu za prawdziwy i przyjęli, że wenflon wyjęto 26 marca. W związku z tym Sąd przyjął za uzasadnioną ocenę wyrażoną przez biegłych w opinii podstawowej, co zresztą na koniec opinii uzupełniających biegli przypomnieli.

Dodatkowo Sąd I instancji stwierdził, że hipotetyczne założenia, że możliwe były inne przyczyny zakażenia, stanowią jedynie hipotezy, a stopień prawdopodobieństwa ich wystąpienia jest niewspółmiernie niższy, niż prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że powikłanie ropnym zapalenie kręgosłupa było efektem nacieku zapalnego wywołanego wadliwą iniekcją przez sanitariusza pogotowia ratunkowego. W ocenie sądu meriti wyższym prawdopodobieństwem było to, że odczyn zapalny wystąpił z powodu zakażenia w karetce pogotowia, niż w szpitalu, gdyż warunki wykonania zabiegu i zachowania niezbędnych zasad aseptyki w karetce są trudniejsze niż w szpitalu, zaś fakt, że wenflon tkwił w ręce powoda od chwili jego założenia do czasu jego usunięcia z powodu stwierdzonego obrzęku świadczył o tym, iż to on był źródłem zakażenia, nie zaś podawane w tym czasie przez niego leki.

W ocenie Sądu Okręgowego, uwzględniając całokształt okoliczności związanych z zakażeniem gronkowcem złocistym powoda, skutkującym zapaleniem ropnym kręgosłupa i ustalonymi konsekwencjami zdrowotnymi, słuszną kwotą zadośćuczynienia jest kwota 150.000 zł. Sąd wskazał, że powód doznał pasma cierpień związanych z nieprawidłowo wykonanym zabiegiem w karetce pogotowia, przeszedł w ostatniej chwili ratującą życie operację, doświadczył i w dalszym ciągu doświadcza bólu związanego z neurologicznymi skutkami powstania ropniaka w przestrzeni kręgosłupa. Nadto z uwagi na przyjmowanie dużych ilości środków przeciwbólowych doszło do uszkodzenia wątroby. Szkoda jest więc znaczących rozmiarów, a fakt, że powód pracuje wcale nie potwierdza jego doskonałej kondycji, a przeciwnie, zważywszy że powrócił do pracy mimo zakazów tylko dlatego, że nie miałby za co utrzymać siebie i rodziny, świadczy o skali cierpień, z jakimi musi zmagać się na co dzień. Te wszystkie aspekty uzasadniały w ocenie Sądu I instancji przyznanie zadośćuczynienia w powyższej wysokości. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie – I Wydział Cywilny z dnia 17 sierpnia 2017 r. I ACa 733/15

W przypadku jakichkolwiek pytań bądź wątpliwości w zakresie błędu medycznego lekarza albo szpitala, odszkodowania czy zadośćuczynienia pozostajemy do Państwa dyspozycji.

Z wyrazami szacunku.

Adwokat Mateusz Ziębaczewski

Mateusz Ziębaczewski to doświadczony adwokat i jedny w swoim rodzaju specjalista od błędów medycznych, odszkodowania i zadośćuczynienia. Swoją wiedzą i umiejętnościami służy klientom, pomagając im w najbardziej skomplikowanych sprawach. Z naszą kancelarią współpracują najbardziej znani profesorowie, doktorzy prawa oraz byli ministrowie, gdyż cenią jakość, pewność i bezpieczeństwo jakie oferujemy.

email telefon LinkedIn

Zobacz pozostałe wpisy autora

Odszkodowanie i zadośćuczynienie za błąd medyczny lekarza w szpitalu