Twoja sprawa o odszkodowanie za błąd medyczny jest już wystarczająco stresująca. Nie powinieneś rozbijać banku tylko po to, aby upewnić się, że jesteś chroniony

Odszkodowanie za niezdiagnozowanie, niezauważenie i niestwierdzenie złamania kości jako błąd medyczny

Kodeks cywilny przyjął dualistyczną koncepcję winy, polegającą na tym, że wina łączy w sobie element obiektywny tj. niezgodność działania sprawcy z określonymi regułami postępowania. W stosunku do lekarza wina w ujęciu obiektywnym polega na naruszeniu reguł wynikających z wiedzy medycznej, doświadczenia, deontologii zawodowej lub też zachowania się sprzecznego z powszechnie obowiązującymi zasadami współżycia. Bezprawność zaniechania natomiast występuje, gdy istniał obowiązek działania, występował zakaz zaniechania bądź zakaz sprowadzenia określonego skutku, który przez zaniechanie mógłby zostać sprowadzony. Z kolei element subiektywny winy wyraża się w nagannym nastawieniu psychicznym sprawcy szkody. W zakresie dotyczącym techniki medycznej element subiektywny może wyrażać się w niewiedzy lekarza, nieostrożności, bądź też niedbalstwie polegającym na niedołożeniu pewnej miary staranności.

Błąd medyczny w prawie cywilnym rozumiany jest wąsko – jako postępowanie sprzeczne z zasadami wiedzy i nauki medycznej w zakresie dla lekarza dostępnym (por. wyrok SN z dnia 1.IV.1955 r., IV CR 39/54; OSN 1957, poz. 7). Na lekarzu spoczywa bowiem szczególny obowiązek dochowania należytej staranności i powszechnie obowiązujących reguł postępowania według aktualnie obowiązującej wiedzy medycznej. Sformułowanie „w zakresie dla lekarza dostępnym” wyznacza granicę odpowiedzialności z uwagi na możliwość przewidzenia błędu, lub zapobieżenie mu, gdyż pomimo dużego postępu medycyny, w wielu sferach nauka ta pozostaje w dalszym ciągu bezsilna. Podnosi się, że obowiązująca wiedza medyczna powinna być oceniana na dzień nastąpienia błędu, w żadnym wypadku – na dzień wyrokowania, ponieważ możliwa jest sytuacja, w której w okresie między wystąpieniem błędu medycznego a wyrokowaniem powstały nowe rozwiązania, które mogłyby zapobiec powstaniu błędu. Błąd medyczny jest więc kategorią obiektywną, niezależną od indywidualnych cech czy zdolności konkretnego lekarza i od okoliczności w jakich udziela świadczeń zdrowotnych. Ujęcie to odpowiada tendencjom panującym powszechnie w nauce i orzecznictwie innych państw Europy i świata, które wyłączają z zakresu błędu medycznego zaniedbania oraz uchybienia lekarza nie dotyczące sfery fachowej: diagnozy i terapii lecz mające charakter pomyłek, błędów lub innego rodzaju niedociągnięć o charakterze technicznym bądź organizacyjnym, prowadzących do powstania u pacjenta szkody. W piśmiennictwie prawniczym i medycznym wprowadza się różne podziały i klasyfikacje błędów lekarskich. Sąd Najwyższy oceniając na tle poszczególnych stanów faktycznych kwestię cywilnej odpowiedzialności za szkody wyrządzone przy leczeniu odwołuje się do trzech typów (kategorii) błędu, wyróżnionych w oparciu o kryterium czynności, w związku z podjęciem których dochodzi do błędu medycznego. Należą tu: błąd rozpoznania (tzw. diagnostyczny), błąd prognozy (rokowania), błąd w leczeniu (terapeutyczny).

Ciężar dowodu winy podwładnego spoczywa na poszkodowanym. W orzecznictwie i doktrynie wskazuje się na dopuszczalność stosowania koncepcji winy anonimowej (bezimiennej). Pozwala ona uznać winę określonej jednostki organizacyjnej na podstawie ustaleń niewłaściwego postępowania bliżej niezidentyfikowanych osób fizycznych, działających w danej strukturze. Nie jest więc konieczne identyfikowanie osób, które dopuściły się zaniedbań, wykonując zabiegi wobec pacjenta czy realizując inwestycję budowlaną. Wystarczy ustalić, że z pewnością należą do tej grupy osób, której powierzono wykonanie czynności. W praktyce oznacza to, że poprzestaje się na ustaleniu bezprawności zachowania podwładnego.

W ramach tego ogólnego rysu odpowiedzialności zakładu leczniczego wskazać także trzeba, że zakład ten jest zobowiązany, poza świadczeniem usług leczniczych, do zapewnienia pacjentowi „bezpieczeństwa” pobytu, jest to obowiązek starannego działania. Pacjent nie ma żadnego wpływu na funkcjonowanie szpitala, stosowane środki lecznicze i podejmowane przez lekarzy decyzje nie może więc tak daleko ponosić ryzyka szkody (orzeczenie SN z 28 listopada 1983 r. II CR 358/83 OSPiKA 1984 r. poz. 197). A zatem odpowiedzialność za skutek powinien ponosić zakład leczniczy. Zakres czynności powierzonych lekarzowi traktuje się bardzo szeroko, jako czynności związane z całym procesem leczenia, wszelkich badań i opieki nad pacjentem. Istotne jest bowiem tylko, aby jego działanie lub zaniechanie było związane z realizacją celu, dla którego jest zatrudniony w zakładzie leczniczym. Dla przyjęcia odpowiedzialności zakładu leczniczego konieczne jest ustalenie winy jej pracownika (lekarza, personelu pomocniczego) w znaczeniu obiektywnym. Nie zwalnia jednak tego zakładu z odpowiedzialności niemożność ustalenia sprawcy szkody, jeżeli zostanie udowodnione, że winę ponosi osoba (osoby) z określonego kręgu. Ma to szczególne znaczenie w „procesach lekarskich”, gdy niejednokrotnie trudno jest ustalić, który z lekarzy leczących pacjenta lub kto z personelu pomocniczego dopuścił się winy, a dowiedzione zostało, że popełniono zaniedbanie. Zachodzi wówczas tzw. „wina bezimienna”. Odpowiedzialność zakładu leczniczego, przy przyjęciu winy, występuje jedynie wtedy, gdy między zawinionym zachowaniem a szkodą istnieje adekwatny związek przyczynowy. Oznacza to, że zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła ( art. 361 § 1 KC). Za normalne skutki działania lub zaniechania uznaje się takie, które zwykle w danych okolicznościach następują. Orzecznictwo Sądu Najwyższego utrwaliło pogląd, iż nie jest wymagane, by związek przyczynowy pomiędzy postępowaniem lekarza (personelu leczniczego), a powstałą szkodą został udowodniony w sposób pewny. Szczególnie właśnie w „procesach lekarskich” jest to bowiem niemożliwe, gdyż w świetle wiedzy medycznej w większości przypadków można mówić o prawdopodobieństwie wysokiego stopnia, a rzadziej o pewności czy wyłączności przyczyny. Na powstanie szkody może mieć wpływ wiele czynników i należy tylko ustalić, w jakim stopniu prawdopodobieństwa wobec innych czynników pozostaje niedbalstwo lekarza (personelu zakładu leczniczego). Jeżeli zachodzi prawdopodobieństwo wysokiego stopnia, że działanie lub zaniechanie personelu było przyczyną szkody, można uznać związek przyczynowy za ustalony. Na gruncie art. 430 KC, do przyjęcia winy osoby wskazanej w powołanym przepisie, nie jest potrzebne wykazanie, że osoba ta naruszyła przepisy dotyczące bezpieczeństwa życia i zdrowia ludzkiego – wystarczy, jeżeli wina tej osoby polega na zaniechaniu zasad ostrożności i bezpieczeństwa, wynikających z doświadczenia życiowego i okoliczności danego wypadku (por. wyrok s. apel. w Łodzi z dnia 18 marca 2013 roku, I ACa 852/12).

Wysokie wymagania stawiane lekarzowi nie oznaczają jego odpowiedzialności za wynik (rezultat) leczenia, ani odpowiedzialności na zasadzie ryzyka. Lekarz odpowiada na zasadzie winy, którą można mu przypisać tylko w wypadku wystąpienia jednocześnie elementu obiektywnej i subiektywnej niewłaściwości postępowania. Element obiektywny łączy się z naruszeniem zasad wynikających z zasad wiedzy medycznej, doświadczenia i deontologii, i w jego ramach mieści się tzw. błąd lekarski, przez który rozumie się naruszenie obowiązujących lekarza reguł postępowania, oceniane w kontekście nauki i praktyki medycznej. Dlatego stwierdzenie błędu lekarskiego wyczerpuje zasadniczo tylko obiektywny element winy (z tym zastrzeżeniem, że są takie kategorie błędu lekarskiego, które będą wystarczające dla stwierdzenia winy także w ujęciu subiektywnym). Element subiektywny odnosi się do zachowania przez lekarza staranności, ocenianej pod kątem określonego wzorca, standardu postępowania, przy przyjęciu kryterium wysokiego poziomu przeciętnej staranności każdego lekarza, jako jego staranności zawodowej (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 lutego 2010 r., V CSK 287/09). Odpowiedzialność lekarza powstanie zatem w wypadku „błędu w sztuce”, czyli przeprowadzenia zabiegu niezgodnie z zasadami wiedzy medycznej, jeżeli był to błąd zawiniony, czyli polegający na zachowaniu odbiegającym od ustalonego wzorca, ale również wtedy, gdy nie zachował należytej staranności. Przy ocenie postępowania lekarza należy mieć bowiem na względzie uzasadnione oczekiwanie nienarażenia pacjenta na pogorszenie stanu zdrowia, i w tym zakresie przydatny może być test oparty na pytaniu, czy niekorzystnego skutku można było uniknąć oraz czy lekarz w danym przypadku powinien był i mógł zrobić więcej (lepiej).

Zadośćuczynienie za krzywdę jest swoistą postacią odszkodowania, którego celem jest rekompensowanie uszczerbku w dobrach osobistych (szkody niemajątkowej), w takim zakresie, w jakim możliwa jest ona do spełnienia za pomocą świadczeń pieniężnych. Przesłanki do wystąpienia z roszczeniem o zadośćuczynienie pieniężne są w zasadzie analogiczne jak przesłanki dochodzenia naprawienia szkody majątkowej. Wynika to z faktu, iż przepisy regulujące kwestie zadośćuczynienia nie wprowadzają odrębnych przesłanek uzasadniających domaganie się tegoż zadośćuczynienia. Stąd też powszechnie przyjmuje się, że w tym zakresie przepisy właściwe dla czynów niedozwolonych stosujemy odpowiednio do instytucji jaką jest zadośćuczynienie.

Celem zadośćuczynienia jest rekompensata pieniężna za doznaną krzywdę w postaci cierpień fizycznych i psychicznych, wobec czego nie może ono stanowić zapłaty sumy symbolicznej, lecz musi przedstawiać wartość ekonomicznie odczuwalną. Ponadto przy ustalaniu jego wysokości należałoby uwzględniać także element represyjny – celem zadośćuczynienia jest także udzielenie pokrzywdzonemu satysfakcji, a jej uzyskanie jest możliwe dopiero wtedy, gdy wysokość zasądzonego zadośćuczynienia będzie dla sprawcy odczuwalną sankcją majątkową (zob. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 5 listopada 2002 r., sygn. akt I Ca 869/02, Prawo i Medycyna 5/2008). Wśród innych okoliczności wpływających na wysokość zadośćuczynienia jest wymóg ustalenia go w rozsądnych granicach, adekwatnych do aktualnych stosunków majątkowych, albowiem jego celem jest pokrycie szkody majątkowej, a nie wzbogacenie poszkodowanego.

Sprawa sądowa opracowana przez Kancelarię

Powódka wskazała, że została przywieziona przez pogotowie ratunkowe na Szpitalny Oddział Ratunkowy Szpitala (…) w Z. z powodu urazu prawej stopy. Lekarz P. T. (1) wykonał badanie przedmiotowe i zlecił zdjęcie rtg. Po zapoznaniu się ze zdjęciem rozpoznał skręcenie stawu skokowo-goleniowego prawego. Z uwagi na ból nogę pozostawiono w szynie gipsowej, którą założyli ratownicy pogotowia. W rzeczywistości doznała ona jednak zmiażdżeniowego złamania kości piętowej dotyczącego trzonu kości. Zatem lekarz dopuścił się błędu diagnostycznego. Zgłosiła się do poradni chirurgicznej prowadzonej przez J. T. (1). Na podstawie zdjęcia rtg wykonanego w dniu wypadku lekarz ten stwierdził złamanie guza kości piętowej prawej. Noga została włożona w gips. Została skierowana na zdjęcie rtg. Stwierdzono brak dostatecznego zrostu. Podczas kolejnej wizyty zdjęto jej gips. Chirurg J. T. (1) rozpoznał u niej złamanie innego typu i zlokalizowane w innej części kości piętowej. Podobnie jak lekarz w szpitalu, J. T. (1) nie zmierzył kąta B. i nie podał jego wartości. Zarówno w szpitalu, jak i w gabinecie J. T. (1) nie wdrożono u niej nieodzownego leczenia operacyjnego. Unieruchomienie nogi przez J. T. (1) w opatrunku gipsowym nieodwracalnie utrwaliło przemieszczenie odłamów, co spowodowało niedomogę chodu wskutek bolesnego zesztywnienia stopy.

Lekarz P. T. (1) na podstawie wywiadu, badania przedmiotowego oraz zasad doświadczenia życiowego, powinien się był liczyć z możliwością, że u powódki doszło do złamania. Nawet wiedza powszechna, a co dopiero specjalistyczna wiedza medyczna, wskazuje, że zdarzają się złamania wymagającego natychmiastowej hospitalizacji i podjęcia leczenia w warunkach szpitalnych. P. T. (1) nie miał wystarczających umiejętności do odczytania zdjęć rentgenowskich stopy powódki pod kątem tego, czy nie doszło do tego rodzaju złamania. Świadczy o tym z jednej strony fakt, że choć nie w trybie pilnym, to jednak zlecił ich opis a z drugiej to, że nie rozpoznał na nich złamania kości i to mimo tego, że przemawiały za tym i wywiad i badanie przedmiotowe. Nie mając umiejętności potrzebnych do odczytania zdjęć rentgenowskich, P. T. (1) miał obowiązek skorzystać z dostępnych mu metod diagnozowania, czyli wystąpić o niezwłoczne sporządzenie opisu zdjęć przez specjalistę lub zwrócić się o pilną konsultację do dyżurnego lekarza chirurga lub ortopedy. Tego jednak zaniechał i oparł diagnozę na swoich niewystarczających wiedzy i umiejętnościach. W ten sposób złamał obowiązki wykonywania zawodu zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej i dostępnymi mu metodami rozpoznawania chorób.

P. T. (1), mimo że sam nie posiadał odpowiednich wiedzy i umiejętności, nie skorzystał z możliwości zlecenia niezwłocznego opisu zdjęć rentgenowskich, jak też nie skonsultował się z chirurgiem lub ortopedą w celu właściwego ich odczytania, choć ewidentnie zachodziła taka potrzeba. Stanowiło to niewątpliwie naruszenie wzorca prawidłowego zachowania starannego lekarza. Oznacza to, że P. T. (1) nie dochował należytej staranności. Bezprawne i zawinione zachowanie P. T. (1) bez wątpienia pozostawało w bezpośrednim, funkcjonalnym związku z wykonywaniem powierzonych mu czynności polegających na świadczenia usług medycznych na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Jest to tak oczywiste, że nie wymaga szerszego uzasadnienia.

Niewątpliwie jedyną przyczyną złamania przez powódkę kości piętowej był jej upadek z parapetu. Zaniechanie P. T. (1) miało miejsce już po powstaniu tego urazu, a więc z pewnością nie było jego przyczyną. Niemniej włączyło się w ciąg przyczynowo skutkowy i stało się przyczyną powiększenia się negatywnych skutków złamania. Gdyby bowiem lekarz ten podjął zaniechane działania, u powódki już podczas pobytu na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym zostałoby rozpoznane wieloodołamowe złamanie kości piętowej, co pozwoliłoby od razu wdrożyć właściwe leczenie szpitalne (zachowawcze lub operacyjne). To zaś z kolei spowodowałoby, że niekorzystne konsekwencje urazu byłyby o ok. 70-80 % mniejsze. Dlatego nie budzi wątpliwości związek przyczynowy między czynem P. T. (1) a powiększeniem się rozstroju zdrowia powódki.

Niemniej jednak na skutek złamania kości piętowej, które jak powiedziano nie pozostawało w związku przyczynowym z zachowaniem P. T. (1), powódka i tak musiałaby odbyć długotrwałe leczenie i rehabilitację. Dotyczy to także leczenia i rehabilitacji powstałych u niej powikłań, w szczególności w postaci zespołu (…). Nie było bowiem podstaw do wniosku, że w przypadku właściwego rozpoznania charakteru urazu i wdrożenia prawidłowego leczenia w pozwanym Szpitalu, nie pojawiłyby się te powikłania. Z dokonanych ustaleń wynikało bowiem, że nie miały one związku z zastosowanym leczeniem, tylko z charakterem złamania. Należy więc przyjąć, że pojawiłyby się także w przypadku prawidłowego leczenia, w tym operacyjnego. Leczenie powikłań przebiegałoby tak samo, tylko przyniosłoby lepszy efekt końcowy. Wobec tego powódka i tak musiałaby ponieść koszty leczenia, dojazdów do placówek medycznych i przystosowania garażu. Nie mogłaby też wcześniej wrócić do pracy i z tego tytułu utraciłaby dochody. Dlatego należało uznać że w wymienionym zakresie szkoda jest następstwem samego złamania kości piętowej, a nie wadliwego rozpoznania i nie wdrożenia na czas prawidłowego leczenia. Prowadziło to do wniosku, że w omawianej części szkoda, na którą powódka się powoływała, nie pozostawała w związku przyczynowym z czynem niedozwolonym (brak spełnienia warunku sine qua non).

Czyn niedozwolony, za który odpowiada pozwany, spowodował zwiększenie się niekorzystnych skutków urazu aż o 70 do 80 %. Oznacza to, że gdyby nie ten czyn, stan fizyczny powódki byłby nieporównanie lepszy niż jest obecnie. Wiązałoby się to z dużo większą samodzielnością, sprawnością fizyczną, mniejszymi ograniczeniami ruchowymi i w konsekwencji znacznie mniejszymi cierpieniami psychicznymi. Poza tym niezwłoczne wdrożenie leczenia w warunkach szpitalnych wiązałoby się z dużo mniejszymi cierpieniami fizycznymi powódki, zwłaszcza w czasie, kiedy były one bardzo intensywne – w okresie poprzedzającym założenie opatrunku gipsowego przez J. T. (1) i leczenia tym opatrunkiem. Jednakże również później cierpienia te byłyby mniejsze, skoro stan i funkcje stopy byłby dużo lepsze. W tej sytuacji Sąd uznał, że należne powódce zadośćuczynienie powinno wynosić 2/3 zadośćuczynienia, które należałoby się jej w razie przyjęcia odpowiedzialności pozwanego za całą krzywdę będącą następstwem urazu. W związku z tym należało ocenić wielkość tej krzywdy.

Składały się na nią cierpienia fizyczne i psychiczne. Dolegliwości bólowe powódki były największe w okresie do pierwszej operacji, czyli przez około osiem miesięcy. Ból wzmagał się w związku z każdą kolejną operacją w okresie następującym bezpośrednio po niej. Poza bólem miejsca złamania i ran pooperacyjnych powódka odczuwała także pieczenie i nadwrażliwość skóry. W okresie do pierwszej operacji, natężenie cierpień fizycznych było bardzo duże i duże, a później stopniowo malało. Powódce do teraz stale towarzyszy ból, choć dużo mniej intensywny niż w pierwszym okresie. Odczuwa też pieczenie skóry. Nie ma nadziei na całkowite wyeliminowanie tych dolegliwości. Powódka regularnie przyjmuje leki przeciwbólowe.

Powódka musiała się poddać długotrwałemu, wieloetapowemu leczeniu i rehabilitacji. W jego ramach przeszła cztery zabiegi chirurgiczne i kilkadziesiąt rehabilitacyjnych. Przez długi czas musiała chodzić o jednej lub dwóch kulach, nosić gips lub ortezę. Wszystko to z pewnością było bardzo męczące psychicznie i fizycznie.

Powódka nie osiągnie stanu zdrowia sprzed wypadku. Niemożliwa jest też znacząca poprawa w stosunku do stanu obecnego. Powódka nie może skakać, biegać, tańczyć, jeździć na rowerze, stać przez dłuższy czas. Może iść bez nasilonego cierpienia przez około 30 do 60 minut. W związku z tym są dla niej niedostępne praktycznie wszystkie formy aktywnego spędzania wolnego czasu, także te, z których korzystała przed wypadkiem, jak długie marsze. Brak ruchu będzie do końca życia negatywnie oddziaływać na jej stan zdrowia, a związane z tym problemy z czasem będą się nasilać. Powódka utyka, ma zdeformowaną stopę i blizny pooperacyjne. Nie może jeździć samochodem. Do końca życia będzie zależna od pomocy osób trzecich. Będzie jej potrzebowała w załatwianiu niektórych spraw poza domem, zakupach, porządkach.

Cierpienia psychiczne powódki również były bardzo znaczne. Ma ogromne poczucie krzywdy z powodu nieudzielania jej właściwej pomocy medycznej. Bardzo przeżywała utratę sprawności fizycznej, zależność od osób trzecich, niemożność samorealizacji w pracy zawodowej. W konsekwencji bardzo spadła jej samoocena, uważa się za osobę bezwartościową, nieatrakcyjną. Wstydzi się swojego utykania i deformacji stopy. Zmieniła sposób ubierania się, przestała nosić krótkie spódnice i sukienki. Poza tym nie może nosić butów na obcasie. Utraciła zainteresowanie ludźmi i relacjami z nimi. Bardzo ograniczyła kontakty towarzyskie, w ogóle przestała wychodzić na jakiekolwiek imprezy.

Od czasu wypadku powódka ma słaby apetyt i problemy ze snem. Początkowo problemy te wynikały z doznawanych cierpień, a obecnie są efektem jej negatywnych przeżyć psychicznych. Pod ich wpływem dodatkowo stała się płaczliwa, apatyczna, smutna, zniechęcona do życia, niestabilna emocjonalnie. Zmieniła się także fizycznie. Na jej twarzy odcisnął się smutek. Powódka wymaga pomocy psychologicznej.

Podsumowując, doznaną przez powódkę na skutek wypadku krzywdę należało uznać za znaczną. W ocenie Sądu odpowiednią w rozumieniu art. 445 KC sumą zadośćuczynienia za tą krzywdę byłoby 120.000 zł. Jest to kwota na tyle wysoka, że spełnia zarówno funkcję kompensacyjną, ale też – w stosunku do wielkości krzywdy – nie jest nadmierna z punktu widzenia przeciętnej stopy życiowej społeczeństwa. Zgodnie z tym, co wyżej powiedziano, z uwagi na bardzo poważne negatywne konsekwencje czynu niedozwolonego dla procesu leczenia i obecnego stanu zdrowia powódki, należne jej zadośćuczynienie za wynikłą z niego krzywdę powinno wynosić 2/3 zadośćuczynienia, które przysługiwałoby za cała krzywdę związaną ze złamaniem kości piety. Wobec tego Sąd uznał jej roszczenie za uzasadnione do kwoty 80.000 zł i w takiej wysokości zasądził je w punkcie I wyroku. Wyrok Sądu Okręgowego w Poznaniu – XIV Wydział Cywilny z siedzibą w Pile z dnia 18 listopada 2015 r. XIV C 744/13

W przypadku jakichkolwiek pytań bądź wątpliwości w zakresie błędu medycznego lekarza albo szpitala, odszkodowania czy zadośćuczynienia pozostajemy do Państwa dyspozycji.

Z wyrazami szacunku.

Adwokat Mateusz Ziębaczewski

Mateusz Ziębaczewski to doświadczony adwokat i jedny w swoim rodzaju specjalista od błędów medycznych, odszkodowania i zadośćuczynienia. Swoją wiedzą i umiejętnościami służy klientom, pomagając im w najbardziej skomplikowanych sprawach. Z naszą kancelarią współpracują najbardziej znani profesorowie, doktorzy prawa oraz byli ministrowie, gdyż cenią jakość, pewność i bezpieczeństwo jakie oferujemy.

email telefon LinkedIn

Zobacz pozostałe wpisy autora

Odszkodowanie i zadośćuczynienie za błąd medyczny lekarza w szpitalu