Twoja sprawa o odszkodowanie za błąd medyczny jest już wystarczająco stresująca. Nie powinieneś rozbijać banku tylko po to, aby upewnić się, że jesteś chroniony

Odszkodowanie za niedotlenienie płodu dziecka – wadliwe badanie KTG

Wysokie wymagania stawiane lekarzowi nie oznaczają jego odpowiedzialności za wynik (rezultat) leczenia, ani odpowiedzialności na zasadzie ryzyka. Lekarz odpowiada na zasadzie winy, którą można mu przypisać tylko w wypadku wystąpienia jednocześnie elementu obiektywnej i subiektywnej niewłaściwości postępowania. Element obiektywny łączy się z naruszeniem zasad wynikających z zasad wiedzy medycznej, doświadczenia i deontologii, i w jego ramach mieści się tzw. błąd lekarski, przez który rozumie się naruszenie obowiązujących lekarza reguł postępowania, oceniane w kontekście nauki i praktyki medycznej. Dlatego stwierdzenie błędu lekarskiego wyczerpuje zasadniczo tylko obiektywny element winy (z tym zastrzeżeniem, że są takie kategorie błędu lekarskiego, które będą wystarczające dla stwierdzenia winy także w ujęciu subiektywnym). Element subiektywny odnosi się do zachowania przez lekarza staranności, ocenianej pod kątem określonego wzorca, standardu postępowania, przy przyjęciu kryterium wysokiego poziomu przeciętnej staranności każdego lekarza, jako jego staranności zawodowej (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 lutego 2010 r., V CSK 287/09). Odpowiedzialność lekarza powstanie zatem w wypadku „błędu w sztuce”, czyli przeprowadzenia zabiegu niezgodnie z zasadami wiedzy medycznej, jeżeli był to błąd zawiniony, czyli polegający na zachowaniu odbiegającym od ustalonego wzorca. Przy ocenie postępowania lekarza należy też mieć na względzie uzasadnione oczekiwanie nienarażenia pacjenta na pogorszenie stanu zdrowia, przydatny może być również test oparty na pytaniu, czy niekorzystnego skutku można było uniknąć oraz czy lekarz w danym przypadku powinien był i mógł zrobić więcej (lepiej). (por. wyrok S.A. w Gdańsku – V Wydział Cywilny z dnia 9 kwietnia 2013 r. VCa 147/13).

Wymaganie wyrządzenia szkody przy wykonywaniu powierzonej czynności oznacza, że między powierzeniem czynności a działaniem, w którego wyniku nastąpiła szkoda, powinien zachodzić związek przyczynowy, i to związane tego rodzaju, jaki w myśl obowiązujących zasad usprawiedliwia odpowiedzialność zobowiązanego do odszkodowania. Chodzi tu więc o związek w rozumieniu art. 361 § 1 KC, ograniczający się do następstwa normalnych, tj. takich, jakie na podstawie doświadczenia życiowego należy uznać za stanowiące z reguły skutki danego rodzaju działań lub zaniechań.

Lekarz nie odpowiada za nadzwyczajne, nie do przewidzenia komplikacje oraz za inne nie pozostające w normalnym związku przyczynowym z jego postępowaniem skutki. Adekwatny związek przyczynowy między zachowaniem się lekarzy, a szkodą może być bezpośredni lub pośredni. Obojętnym jest, czy przyczyna powstania szkody jest dalsza, czy bliższa, byleby tylko skutek pozostawał jeszcze w graniach „normalności”. Oznacza to, że wystarczający jest związek przyczynowy pośredni pomiędzy szkodą a zdarzeniem (zaniedbaniem lekarza), które doprowadziło do wyrządzenia szkody (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku – I Wydział Cywilny z dnia 9 maja 2013 r. I ACa 119/13). Miernikiem właściwego zachowania odpowiedzialnego jest kryterium należytej staranności ( art. 355 KC). Od lekarzy wymaga się staranności wyższej niż przeciętna z uwagi na przedmiot ich zabiegów, którym jest człowiek i skutki, które często są nieodwracalne (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 9 marca 2001 roku, I ACa 124/01).

Celem podjęcia leczenia jest podjęcie przez placówkę medyczną czynności leczniczych według najlepszej wiedzy, doświadczenia i możliwości technicznych by pacjenta wyleczyć, ograniczyć skutki choroby bądź przynajmniej zatrzymać proces chorobowy. Biegli określili zabieg operacyjny u pacjenta jako banalny. Nie wiązał się on zatem z wyjątkowym zagrożeniem bądź trudnościami w aspekcie medycznym. Jeśli u pacjenta po tego typu zabiegu dochodzi do następstw, które po prawidłowo przeprowadzonym zabiegu wystąpić nie powinny to wypływa domniemanie faktyczne, iż po stronie szpitala zaistniały przyczyny, które do tego doprowadziły (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 9 marca 2001 roku, I ACa 124/01).

Wzorzec należytej staranności względem placówki medycznej jest z racji charakteru wykonywanych zadań podwyższony stosownie do art. 355 § 2 KPC Nie sposób wymagać od pacjenta obserwacji pod czas zabiegu każdej czynności medycznej zwłaszcza, że w czasie samej operacji byłoby to wręcz niemożliwe .

Podwyższony wzorzec postępowania w relacji do służby zdrowia skutkuje tym, że wszelkie nieprawidłowości stanowią podstawę do przypisania pozwanemu szpitalowi zarzutu nienależytej staranności choćby w najlżejszej postaci (levissima culpa). (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi -1 Wydział Cywilny z dnia 5 marca 2013 r. I ACa 982/12).

W doktrynie i orzecznictwie przyjmuje się, że błędem lekarskim jest postępowanie sprzeczne z powszechnie uznanymi zasadami wiedzy medycznej. Sąd Najwyższy w orzeczeniu dnia 1 kwietnia 1955 roku w sprawie sygn. akt IV CR 39/54 skonstatował, iż błędem w sztuce lekarskiej jest czynność lekarza w zakresie diagnozy i terapii, niezgodna z nauką medyczną w zakresie dla lekarza dostępnym.

Przez pojęcie „błąd w sztuce medycznej”, zwany także „błędem lekarskim”, należy rozumieć naruszenie obowiązujących lekarza reguł postępowania, wypracowanych na podstawie nauki i praktyki. Dla przyjęcia, iż wystąpił błąd lekarski, czyli obiektywna sprzeczność z powszechnie przyjętymi zasadami i regułami postępowania dyktowanymi przez naukę i praktykę medyczną, koniecznym byłoby wykazanie przez powoda, na którym spoczywa w tym zakresie ciężar dowodu ( art. 6 KC), że popełniono błąd diagnostyczny, czyli wadliwie rozpoznano stan jego zdrowia, bądź – przy prawidłowym rozpoznaniu – zastosowano niewłaściwe leczenie, bądź wreszcie- przy prawidłowej diagnozie i prawidłowo podjętej decyzji co do sposobu leczenia – popełniono błąd w zakresie sposobu jego wykonania (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku -1 Wydział Cywilny z dnia 14 grudnia 2012 r. I ACa 673/12).

Zatem, dla powstania odpowiedzialności na podstawie powołanych wyżej przepisów konieczne jest zatem ustalenie wyrządzenia szkody oraz normalnego związku przyczynowego pomiędzy działaniem lub zaniechaniem, a powstałą szkodą. Konieczne jest także ustalenie winy lekarza w znaczeniu subiektywnym, tj. podmiotowej zarzucalności działania lekarza. Błąd lekarski jest zawiniony subiektywnie, jeżeli stanowi następstwo niedbalstwa, tj. niedołożenia przez lekarza należytej staranności w działaniu. W celu oceny ewentualnej odpowiedzialności za wyrządzoną pacjentowi szkodę zbadać zatem należy, czy lekarzowi można postawić zarzut, że gdyby nie dopuścił się niedbalstwa (zachował wymaganą staranność i wykorzystał wszelkie dostępne w danym czasie i okolicznościach metody i środki działania), mógłby uniknąć błędu i tym samym nie doprowadzić do powstania negatywnych następstw na zdrowiu pacjenta.

Poszkodowanemu z tytułu zadośćuczynienia przysługuje odpowiednia suma za doznaną krzywdę, m.in. na skutek uszkodzenia ciała lub wywołania rozstroju zdrowia. Przepis ten nie zawiera kryteriów, jakie należy brać pod uwagę przy ustalaniu wysokości zadośćuczynienia pieniężnego, wypracowała je natomiast judykatura. Powszechnie przyjmuje się, że chodzi tu o krzywdę ujmowaną jako cierpienia fizyczne (w postaci bólu i innych dolegliwości) i psychiczne, polegające na ujemnych uczuciach przeżywanych bądź w związku z następstwami uszkodzenia ciała, zwłaszcza trwałymi lub nieodwracalnymi, które nie są tożsame z okolicznościami decydującymi o pogorszeniu sytuacji życiowej lub majątkowej poszkodowanego, ich intensywności i czas trwania, nieodwracalność następstw zdarzenia będącego przyczyną tychże cierpień, pogorszenia się sytuacji życiowej pokrzywdzonego, zmniejszenia jego widoków na przyszłość oraz szans życiowych (v. wyroki Sądu Najwyższego z dnia 10 czerwca 1999 r., II UKN 681/98, z dnia 18 września 1970 r., II PR 267/70 oraz z dnia 15 lipca 1977 r., IV CR 266/77). Podkreślić należy, że tak rozumiane zadośćuczynienie ma na celu przede wszystkim złagodzenie doznanych przez pokrzywdzonego cierpień. Obejmuje ono wszystkie cierpienia fizyczne i psychiczne, zarówno już doznane, jak i te, które wystąpią w przyszłości. Ma więc ono charakter całościowy i powinno stanowić rekompensatę pieniężną za całą krzywdę doznaną przez poszkodowanego, mowa jest bowiem o „odpowiedniej sumie tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę”, przyznawaną jednorazowo. Określenie wysokości zadośćuczynienia zależy od uznania sądu i powinno być dokonane z uwzględnieniem wszystkich okoliczności mających wpływ na rozmiar doznanej krzywdy, a w szczególności wieku poszkodowanego, czasu trwania jego cierpień oraz ich dolegliwości. Wysokość zadośćuczynienia musi przedstawiać jakąś ekonomicznie odczuwalną wartość, jednocześnie jego wysokość nie może być nadmierna w stosunku do doznanej krzywdy i aktualnych stosunków majątkowych społeczeństwa, a więc powinna być utrzymana w rozsądnych granicach.

Polskie prawo nie opiera się, co prawda, na zasadzie precedensów, ale od paru lat Sąd Najwyższy akcentuje możliwość pewnego odwołania się do wyroków, które zapadały w podobnych sprawach w skali kraju, co odpowiada zresztą sensownie rozumianemu poczuciu sprawiedliwości. W wyroku z 11 lipca 2000 r., II CKN 1119/98, Sąd Najwyższy stwierdził, że oceniając wysokość przyjętej sumy zadośćuczynienia jako „odpowiedniej”, sąd korzysta z daleko idącej swobody, ale nie może to być suma rażąco odbiegająca od zasądzanych w analogicznych przypadkach. W wyroku z 14 lutego 2008 r., II CSK 536/07, przyjął z kolei, że wysokość świadczeń przyznanych w innych sprawach, choćby w podobnych stanach faktycznych, nie stanowi dodatkowego kryterium miarkowania zadośćuczynienia, lecz może dać orientacyjne wskazówki co do poziomu odpowiedniego zadośćuczynienia (wyroki SN: z 4 marca 2015 r., IV CSK 422/14, i z 28 czerwca 2005 r., I CK 7/05). Z uwagi na indywidualny charakter krzywdy przydatność kierowania się przy ustalaniu zadośćuczynienia sumami zasądzonymi z tego tytułu w innych przypadkach jest ograniczona, ale przesłanka ta nie jest całkowicie pozbawiona znaczenia. Jednolitość orzecznictwa sądowego w tym zakresie odpowiada poczuciu sprawiedliwości i równości wobec prawa. Postulat ten może być uznany za słuszny, jeżeli daje się pogodzić z zasadą indywidualizacji okoliczności określających rozmiar krzywdy konkretnej osoby poszkodowanego i pozwala uwzględnić specyfikę poszczególnych przypadków (wyroki SN: z 16 kwietnia 2015 r., I CSK 434/14, z 15 stycznia 2014 r., I CSK 215/13, z 19 stycznia 2012 r., IV CSK 221/11, z 26 listopada 2009 r., III CSK 62/09).

Naprawienie szkody wywołanej uszkodzeniem ciała lub rozstrojem zdrowia, poza odszkodowaniem obejmującym wszelkie wynikłe z tego koszty, może polegać na świadczeniu renty. Na podstawie art. 444 § 2 KC, jeżeli poszkodowany utracił całkowicie lub częściowo zdolność do pracy zarobkowej albo jeżeli zwiększyły się jego potrzeby lub zmniejszyły widoki powodzenia na przyszłość, może on żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody odpowiedniej renty. Poszkodowanemu przysługuje roszczenie o rentę, jeżeli wskutek uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia zwiększyły się jego potrzeby. Zwiększenie potrzeb poszkodowanego polega na konieczności pokrycia kosztów utrzymania, powstałych wyłącznie w następstwie zdarzenia szkodzącego. Będą nimi wszelkie koszty związane z zapewnieniem poszkodowanemu stałej lub doraźnej opieki, koszty zmiany warunków bytowych, zmiany diety itp. W orzecznictwie podkreśla się przy tym, że do zasądzenia renty nie jest konieczne wykazanie, że poszkodowany rzeczywiście ponosi takie wydatki, wystarczające jest bowiem samo istnienie zwiększonych potrzeb jako następstwa czynu wyrządzającego szkodę. Odpowiada ona przy tym szkodzie wyrażającej się w stale powtarzających się wydatkach; roszczenie to jest zaś niezależne od sposobu wydatkowania uzyskanych z tego tytułu świadczeń. Wystarczające jest w tym wypadku samo istnienie zwiększonych potrzeb jako następstwa czynu wyrządzającego szkodę; poszkodowany nie jest zobowiązany do udowodnienia poniesionych wydatków i może dochodzić roszczenia także wówczas, jeżeli dysponuje wystarczającymi środkami z innych tytułów bądź też opiekę nad nim sprawują najbliżsi (v. wyrok Sądu Najwyższego z 4 marca 1969 r., sygn. I PR 28/69, wyrok Sądu Najwyższego z 8 lutego 2012 r., sygn. V CSK 57/11).

Sprawa sądowa opracowana przez Kancelarię

W uzasadnieniu pozwu powódka sformułowały przeciwko pozwanemu szereg zarzutów: popełnienie błędu terapeutycznego (brak indukcji porodu pomimo wystąpienia ewidentnych wskazań medycznych, brak preindukcji porodu, brak odpowiedniego monitorowania dobrostanu płodu i oceny stopnia dojrzałości łożyska), naruszenie prawa pacjenta (obydwu powódek) do świadczeń zdrowotnych odpowiadających wymaganiom wiedzy medycznej, naruszenie dóbr osobistych obydwu powódek. Zgłoszone roszczenie o charakterze odszkodowawczym wywiedzione zostało z popełnienia deliktu przez pracowników strony pozwanej przy wykonywaniu powierzonych im czynności polegających na świadczeniu opieki zdrowotnej w czasie poprzedzającym poród powódki oraz w chwili jej porodu. Powódki argumentowały, że personel pozwanego Zakładu nie dołożył należytej staranności w stosunku do ciężarnej W. B., a jego bierna postawa doprowadziła do braku rozpoznania stanu zagrożenia płodu, a w konsekwencji urodzenia się małoletniej Z. D. (1) w ciężkiej zamartwicy.

Sąd przyjął, że od rozpoczęcia hospitalizacji powódki w pozwanym szpitalu, stan płodu był prawidłowy. Nie miało zatem większego znaczenia w sprawie dlaczego powódka stawiła się na wizycie kontrolnej u lekarza prowadzącego ciążę dopiero po dwóch tygodniach od ostatniej wizyty (czy takie było zalecenie lekarza, czy powódka nie podporządkowała się stawieniu na kontrolę po 3 dniach). Jakkolwiek Sąd na potrzeby stanu faktycznego przyjął, że kolejny termin wizyty nie został wyraźnie wskazany przez lekarza. Trudno zakładać, że powódka nie stawiłaby się na kolejnej (akurat tej) wizycie w sytuacji minięcia spodziewanej daty porodu i obawy o dziecko, gdy poczyniła nawet dodatkowe starania i wykonywała badania KTG w pobliskiej przychodni. Sąd przyjął nadto, że znajomość wyników tych badań (również przy pozostawieniu bez znaczenia z jakiego powodu nie zostały one dołączone do dokumentacji powódki) nie zmieniłaby niczego w procedurze, która zastosowana została wobec pacjentki po przyjęciu jej do Oddziału.

Analizując okoliczności przedmiotowej sprawy i podsumowując konkluzje wszystkich trzech opinii, w sposób pewny należało przyjąć, że przyczyną wszystkich ułomności, których doznała, i z którymi musi się zmagać małoletnia powódka było długotrwałe niedotlenienie wewnątrzmaciczne. Dwóch ze specjalistów (prof. K. i prof. C.) przyjęło, że czasookres tego niedotlenienia daje się ujmować w godzinach: prof. K. – co najmniej kilku (od 6 do 24 h), prof. C. – nie krócej niż 24 h. Był to zasadniczy element różnicujący te dwie specjalistyczne opinie, na których Sąd ostatecznie oparł swoje ustalenia, z opinią specjalistów instytutu (lekarze z Katedry Medycyny Sądowej (…) (…)- (…) w O. wraz z dobranym specjalistą z zakresu ginekologii i położnictwa), którzy wprawdzie również stwierdzili, że doszło do niedotlenienia płodu, jednak jego zakres czasowy ujmowali znacząco krócej – w czasie oscylującym między godziną czy pół, a na pewno mniejszym niż cykl badań kontrolnych KTG przyjętych przez pozwany Zakład. Rozstrzygnięcie powyższej kwestii było wiodącym dla pozostałych elementów opiniowania.

Nie pozostawało przy tym bez znaczenia, że te dwie opinie przemawiały za odpowiedzialnością pozwanego. Istota rozstrzygnięcia nie wynikała bowiem jedynie ze zsumowania tych opinii, a ich rzetelności, trafności argumentacji i kategoryczności. Specjaliści krytycznej analizie poddali całą dokumentację medyczną, a formułując wnioski odwoływali się do uznanej i niezakwestionowanej w postępowaniu literatury medycznej. Elementem szczególnie korzystnie wartościującym ostatnią, trzecią z opinii, jak się okazało – rozstrzygającą, nie było jakieś powierzchowne odwołanie się do wycinkowych fragmentów opracowań z prac naukowych, a do pewnych poglądów wiodących w literaturze i nauce medycznej, łączących się z uregulowaniami normatywnymi, które obowiązywały w momencie zdarzenia. Chodzi tutaj przede wszystkim o przywołane przez prof. C. rozporządzenie Ministra Zdrowia z 23 września 2010 r. w sprawie standardów postępowania oraz procedur medycznych przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem (Dz.U. Nr 187, poz. 1259), które w sposób bardziej właściwy niż to na które powoływał się prof. K. przedstawiało postulat procedowania w tego typu przypadkach medycznych (u kobiety po 40. tygodniu ciąży zalecanym badaniem diagnostycznym obok badania KTG było również jednorazowe badanie USG).

Błąd pozwanego (a dokładniej wina jego personelu, za który ponosi on odpowiedzialność na zasadzie ryzyka) sprowadzał się do dopuszczenia do długotrwałego niedotlenienia płodu, w wyniku przeprowadzenia u W. B. jedynie (i to w sposób niespełniający standardów) badań KTG. Niezależnie od jakości czy ustawień samego sprzętu, podstawowym mankamentem była zbytnia krótkotrwałość tych badań. Nie został zachowany standard przynajmniej 30-minutowej prezentacji czynności serca płodu. Poza 40-minutowym badaniem KTG podczas testu OCT, co przy tego typu czynności było oczywiste, pozostałe badania trwały za krótko. Sąd przyjął również za dwoma ze specjalistów, że, co wręcz zadziwiające, u powódki nie przeprowadzono żadnych innych badań diagnostycznych, które w ówczesnych standardach okołoporodowych były zalecane, jak badanie USG. Pozwany bronił się tymczasem nieudolnie zarzutem, ze żaden przepis normatywny nie stanowił bezwzględnego obowiązku przeprowadzenia takiego badania. Wskazywał, że jeżeli poprzez badanie manualne lekarza ginekologa wyczuwalne jest położenie główkowe płodu, to nie potrzeba tego potwierdzać w badaniu ultrasonograficznym. Niemniej jednak (zalecane) badanie USG mogło wskazać na ilość wód płodowych, których mała ilość czy brak mogły w istotnym stopniu znamionować przesłanki niedotlenienia. Tymczasem nie zostało ono przeprowadzone, a co więcej, Sąd był w stanie przyjąć, na korzyść powódek, skoro pozwany nie odniósł się nawet do tego zarzutu, że w oddziale w ogóle nie było ultrasonografu. Taki zarzut postawiony został na terminie rozprawy, na której ustną opinię uzupełniającą formułował prof. K.. Reprezentująca pozwanego członek zarządu miała prawo, zasłaniając się niewiedzą lub też okolicznością że kontrola tego elementu wyposażenia nie mieści się w zakresie jej obowiązków czy kompetencji, uchylić się od odpowiedzi na to pytanie, jednakże była to na tyle ważna okoliczność, że nie zwalniała pozwanego od odniesienia się do tego zarzutu w piśmie procesowym czy na kolejnych terminach rozprawy. Ostatecznie Sąd uznał, że okoliczność ta nie została zaprzeczona i stanowi dodatkową podstawę winy pozwanego (wina organizacyjna na postawie art. 415 KC). W tym kontekście zwrócić należy również uwagę na podkreślaną przez dwóch ze specjalistów niestaranność w prowadzeniu dokumentacji medycznej czy też brak odpowiedniego zarządzania oddziałem.

Zgodnie z korzystnymi dla powódek opiniami specjalistów, Sąd uznał również, że w sprawie zachodziły podstawy do przyjęcia, że nieprawidłowo przeprowadzony test OCT mógł spowodować zaburzenia wyników KTG. Ów dość kategoryczny wniosek został obszernie uzasadniony w opinii prof. C.. Specjalista wyjaśnił to w ten sposób, że brak badania KTG przed samym zabiegiem, brak monitorowania tętna płodu po zabiegu, co było zalecanym standardem, w myśl rozporządzenia z 2010 r., mogło spowodować nieprawidłowość odczytów, a w konsekwencji, być może, było przyczyną niepodjęcia decyzji o kontynuowaniu testu i indukcji porodu. Tymczasem kontynuowanie tego testu doprowadzić mogło do indukcji porodu i wcześniejszych narodzin dziecka w pełni zdrowego bądź co najmniej w lepszym stanie zdrowia.

Zaznaczyć należy, że na całość procedur przedsięwziętych przez pozwanego trzeba było w ocenie Sądu patrzeć kompleksowo. Kolejność analizy negatywnych przesłanek zdarzenia, wynikająca z kolejności pytań, które sformułował pełnomocnik powódek, być może niepotrzebnie sprawiała wrażenie, że jakąś pierwszoplanową czy rozstrzygającą kwestią było ustalenie w którym konkretnie tygodniu ciąży była powódka w momencie porodu (czy też ile trwały jej miesiączki bezpośrednio przez zajściem w ciążę). Tymczasem nie była to okoliczność aż tak istotnie różnicująca specjalistów z zakresu ginekologii i położnictwa. Niewątpliwe jest to, że mieliśmy co czynienia co najmniej z ciążą podwyższonego ryzyka (po 40. tygodniu). Dokładny czasosokres poszczególni specjaliści ujmowali pomiędzy początkiem 42. tygodnia, jego końcem, a przekroczeniem. Niczego nie rozstrzygało jednak nawet określenie przez prof. C., że był to już początek 43. tygodnia, dający uprawnienie do mówienia o ciąży przeterminowanej. Najistotniejszym był bowiem fakt, że na pewno był to czas po spodziewanym terminie porodu, który co najmniej kilkukrotnie zwiększał ryzyko niedotlenienia i ryzyko powikłań, co zdaniem Sądu wymagało od pozwanego szczególnej, a nie tylko rutynowej postawy względem powódki.

Inną kwestią, która również mocno rzutowała na pozwanego, a którą Sąd przyjął za powódką, było albo wyrażenie wprost albo danie w sposób wyraźny do zrozumienia, że rozważane jest wypuszczenie powódki ze szpitala do domu na okres Świąt Wielkanocnych (które w 2011 r. przypadały na 24-25 kwietnia). Sąd nie znajduje przyczyn dla których powódka miałaby przekłamywać tak charakterystyczny element. Takie stwierdzenie miało paść w godzinach porannych po badaniu manualnym powódki 20 kwietnia 2011 r. Pośrednio potwierdził je w swoich zeznaniach świadek A. B., który wykonywał owo badanie, i jak stwierdził: „było to rutynowe badanie przed wypisaniem pacjentki”, „była mowa o planowanym wypisie”. Sam „pomysł” wypisania ze szpitala kobiety w ciąży co najmniej podwyższonego ryzyka daje pewien kontekst czy obraz podejścia personelu zatrudnionego u pozwanego do powódki.

Mając na względzie przytoczone powyżej okoliczności, należy podkreślić, że stwierdzone uchybienia w ramach procesu narodzin małoletniej powódki pozostają w sprzeczności z obowiązującym porządkiem prawnym, przez który należy rozumieć nie tylko obowiązujące ustawodawstwo, ale także ukształtowane w społeczeństwie zasady współżycia społecznego. Wśród tych zasad niewątpliwie mieści się przeprowadzanie diagnozy i terapii zgodnie ze sztuką lekarską i najwyższą starannością, wymaganą od profesjonalisty. Obowiązek dbałości o życie i zdrowie człowieka może wynikać nie tylko z normy ustawowej, ale zwykłego rozsądku popartego zasadami doświadczenia, które nakazują nie tylko unikanie niepodyktowanego koniecznością ryzyka, lecz także podjęcie niezbędnych czynności zapobiegających możliwości powstania zagrożenia dla życia i zdrowia człowieka (v. wyrok SN z 2 grudnia 2003 r., III CK 430/03 oraz wyrok SN z 29 października 2003 r., III CK 34/02). Postępowanie personelu ze szpitala w W., na których ciążyła odpowiedzialność za prawidłowy opiekę okołoporodową nad powódką, należy zatem uznać za bezprawne, a zarazem zawinione. Można im bowiem postawić zarzut niezachowania należytej staranności przy wykonywaniu powierzonych czynności, przejawiający się w ograniczonym monitorowaniu dobrostanu płodu i błędnym przyjęciu wyczekującej postawy na rozwiązanie. Tym samym nie ulega wątpliwości zarówno fakt zaniedbania ze strony pozwanego rozpoznania rozpoczynającego się niedotlenienia płodu oraz zaniechanie preindukcji i indukcji porodu, jak i istnienie związku przyczynowego między tymi zaniedbaniami a doznaną przez małoletnią Z. D. (1) szkodą.

W tym stanie rzeczy Sąd uznał, że z racji występowania bardzo wysokiego stopnia prawdopodobieństwa, graniczącego z pewnością, związku przyczynowo-skutkowego między zaniedbaniem pozwanego a szkodą powódek, zachodziły podstawy do zasądzenia na rzecz tych ostatnich dochodzonych roszczeń – w pełnej żądanej wysokości.

W niniejszej sprawie Sąd za zasadne uznał przyznanie na rzecz małoletniej powódki zadośćuczynienia w pełnej żądanej wysokości, tj. 900.000 zł. Jej krzywda jest bowiem niewyobrażalna i nieodwracalna. Rozmiar doznanego uszczerbku na zdrowiu na skutek stanu okołoporodowego jest bardzo znaczny. Z. D. (1) jest dzieckiem ciężko niepełnosprawnym, cierpi na mózgowe porażenie dziecięce pod postacią spastycznego obustronnego niedowładu. Dość uwzględnić, że mając 7 lat powódka osiągnęła poziom rozwoju intelektualnego właściwego dla kilkumiesięcznego dziecka, nie jest w stanie samodzielnie egzystować. Nabyte umiejętności kwalifikują ją do poziomu piątego według skali GMFCS, czyli dzieci najbardziej niepełnosprawnych. Dziewczynka nie chodzi, nie mówi, nie nabyła umiejętności wykonywania żadnej czynności. Ma przykurcze, głównie kolan, co uniemożliwia jej pozycję siedzącą. Nie jest w stanie utrzymać głowy w pionie. Daje sygnały jedynie wydobywanymi dźwiękami, gestami, mimiką i wzrokiem. Dziewczynce odebrano radość dzieciństwa, całego życia, możliwość poznania świata, nawiązania relacji międzyludzkich. Dodatkowo dziecko nieustannie poddawane było i jest zabiegom medycznym powodującym cierpienie. Rokowanie na przyszłość co do rozwoju i co do stanu zdrowia małoletniej powódki jest złe. Według specjalistów nie istnieją realne szanse na poprawę jej stanu. Przeciwnie, w przyszłości można się spodziewać regresu funkcjonalnego, wynikającego z dalszego wzrostu napięcia mięśniowego oraz z problemów w pielęgnacji rosnącego i przybierającego na wadze dziecka. Niepełnosprawność powódki ujawnia się i będzie ujawniać w każdym aspekcie jej przyszłego życia. Jej krzywda jest o tyle ogromna, że zaniedbania przy porodzie przekreśliły jej szanse na normalne życie, w związku z czym do jego końca borykać się będzie z ujemnymi następstwami zawinionego działania pozwanego.

Wprost zatem można przyznać, że rozważając „odpowiedniość” kwoty 900.000 zł dla krzywdy doznanej przez małoletnią powódkę, Sąd miał na uwadze, jakie rozstrzygnięcia zapadały w podobnych sprawach błędów okołoporodowych w skali kraju. W pewien też sposób próbował odnieść je do stopnia niepełnosprawności konkretnych dzieci, którym inne sądy próbowały rekompensować cierpienie. Rzetelna analiza tych przypadków pozwalała z całą odpowiedzialnością wskazać, że przypadek Z. D. (1) jest z nich prawdopodobnie najbardziej skrajnie przykrym. Dość uwzględnić, że w żadnym z innych przypadków reanimacja noworodka (odzyskanie czynności serca nastąpiło po 30 minutach) nie trwała tak długo, co najpełniej obrazuje do jakich zniszczeń doprowadziło niedotlenienie w organizmie małoletniej powódki.

Małoletnia powódka domagała się również miesięcznej renty w kwocie 2.534,22 zł, płatnej do 10. dnia każdego miesiąca, począwszy od 1 marca 2012 r. W skład renty wliczone zostały zwiększone miesięczne potrzeby dziewczynki na kwotę 2.687,22 zł (koszt opieki 2.400 zł i dojazdów na wizyty kontrolne i rehabilitację 287,22 zł.).

Ze wszystkich opinii i dokumentów wynikało, że małoletnia powódka wymaga całodobowej opieki, gdyż nie jest w stanie zaspokoić jakichkolwiek i to najbardziej podstawowych potrzeb. Nie budziło to wątpliwości Sądu z punktu widzenia zasad doświadczenia życiowego. Dotąd to głównie W. B., ale również ojciec dziecka, wykazywali ogromne zaangażowanie w opiekę nad małoletnią powódką i w jej rehabilitację. Od lutego 2015 r. Z. D. (1) jest, co prawda, uczestniczką zajęć w Zespole (…) w Specjalnym Ośrodku Szkolno- (…) w W., gdzie przebywa w dni powszednie w godzinach 8:30-16:00. Nie zdejmuje to jednakże z członków jej rodziny obowiązku codziennej opieki nad nią przez pozostały okres doby. Odliczając nawet kilkugodzinny odpoczynek nocny, uzasadnionym jest wniosek o obowiązku pozwanego pokrywania kosztów co najmniej 8 godzin dziennie opieki nad małoletnią powódką. W wymiarze miesiąca, łącznie czas poświęcony małoletniej przez osobę wykonującą czynności opiekuńcze niewątpliwe wyniesienie 240 godzin (średnio 30 dni po 8 godzin dziennie). Mnożąc ten czas przez niewygórowaną stawkę godzinową, którą przyjęła strona powodowa (10 zł), miesięczny koszty i tak wynosi żądane 2.400 zł. Rozstrzygając o powództwie o rentę, prócz kosztów opieki, Sąd miał na uwadze również konieczność ponoszenia stałych wydatków na przejazdy do lekarza i na rehabilitację (do W., S., W.). Wydatki te niewątpliwie odpowiadają miesięcznie żądanej kwocie. Nie musiały być wykazany w sposób rachunkowy. Uznając zeznania matki dziecka w charakterze strony za wiarygodne, co do zakresu i firm koniecznej pomocy, oraz mając na względzie specjalistyczne potwierdzenie konieczności takich wydatków w omówionych wcześniej opiniach biegłych, Sąd orzekający konstruując zakres renty mógł zasadnie wesprzeć się dyspozycją art. 322 KPC, który do roszczeń rentowych może mieć również zastosowanie. Wyrok Sądu Okręgowego w Ostrołęce – I Wydział Cywilny z dnia 9 lutego 2018 r. I C 224/12

W przypadku jakichkolwiek pytań bądź wątpliwości w zakresie błędu medycznego lekarza albo szpitala, odszkodowania czy zadośćuczynienia pozostajemy do Państwa dyspozycji.

Z wyrazami szacunku.

Adwokat Mateusz Ziębaczewski

Mateusz Ziębaczewski to doświadczony adwokat i jedny w swoim rodzaju specjalista od błędów medycznych, odszkodowania i zadośćuczynienia. Swoją wiedzą i umiejętnościami służy klientom, pomagając im w najbardziej skomplikowanych sprawach. Z naszą kancelarią współpracują najbardziej znani profesorowie, doktorzy prawa oraz byli ministrowie, gdyż cenią jakość, pewność i bezpieczeństwo jakie oferujemy.

email telefon LinkedIn

Zobacz pozostałe wpisy autora

Odszkodowanie i zadośćuczynienie za błąd medyczny lekarza w szpitalu